niedziela, 12 grudnia 2010

Zdrowotny wpływ sauny

Wpływ sauny na organizm

Autorem artykułu jest Magda Konarska



Ciąg dalszy artykułów o saunie. Artykuł opisuje zalety używania sauny.
W czasie kąpieli w saunie ciepły i zimny bodziec działają na organizm alternatywnie. Powoduje to różne zwłaszcza pozytywne reakcje organizmu.

Ciało ludzkie reaguje na silny bodziec ciepła rozszerzeniem naczyń krwionośnych w skórze (zaczerwienieniem skóry) i wydzielaniem potu. Ma to na celu utrzymanie temperatury wewnątrz organizmu na poziomie 37°C. Daje to jednak w saunie tylko częściowy sukces.

Chociaż tylko 10 g wody paruje w każdej minucie z szybko nawilżanej powierzchni ciała, to jednak spowodowane tym ochłodzenie nie wystarcza do utrzymania temperatury na powierzchni ciała i wewnątrz. Temperatura skóry, która w warunkach temperatury pokojowej wynosi tylko 30°C, zwiększa się w saunie prawie o 10°C do około 40 °C. Temperatura wewnętrzna organizmu wynosi odpowiednio 38°C i wzrasta do 38,5°C.

Wiele ciepła z gorących powierzchni drewna i pieca działa na skórę w formie promieniowania (podczerwonego). Wdychane ciepło z powietrza otaczającego ciało działa na błony śluzowe układu oddechowego. Połączenie tych działań daje silny efekt mimo, że przepływ ciepła do skóry z gorącego powietrza otaczającego ciało jest hamowany przez nieruchomą warstwę powietrza (warstwa izolacyjna), która przylega do całej skóry.

Właśnie ta przylegająca warstwa jest powodem tego, że pomimo suchego powietrza w saunie nie cały pot odparowuje lecz czasami tworzy krople na skórze, które spływają po ciele.

Pod wpływem ciepła naczynia krwionośne w całym systemie skórnym rozszerzają się a rezerwuary krwi pustoszeją. Zwiększa się objętość krążącej krwi i przepływ jej jest szybszy. Puls przyspiesza się o około 50%. Szybsze krążenie dostarcza gruczołom potowym dostatecznego materiału do produkcji potu i przenosi ciepło ze skóry do wnętrza ciała. Ponieważ ciśnienie krwi jest związane ze zmianami w krążeniu, to zachodzące zmiany powodują pewną normalizacje wcześniejszych zbyt wysokich lub zbyt niskich wartości ciśnienia.

W czasie fazy ochładzania podwyższona temperatura ciała powinna wrócić do temperatury początkowej. W czasie tego procesu zawartość tlenu we krwi ponownie wzrasta. Z powodu kolejno działającego na skórę bodźca zimnego i gorącej kąpieli stóp, która przyspiesza odruchowe rozszerzanie się naczyń-krwionośnych, naczynia krwionośne w skórze są rzeczywiście uaktywniane.

Podczas gdy efekt działania ciepła jest fizycznie i psychologicznie odczuwany jako odprężenie, zastosowanie zimnej wody powoduje uczucie odświeżenia i dostarcza impulsów do autonomicznego systemu nerwowego i ważnych gruczołów produkujących hormony (przysadka i kora nadnerczy), a które mogą być uważane za słabe bodźce uaktywniające je.

Podsumowując, sauna wywiera korzystny wpływ na system powierzchniowy, na system krążenia sercowo-naczyniowego i na bilans wodny. Zwiększa się szybkość usuwania osadów i wzmacnia się odporność na infekcje.

Polecamy sauny fińskie SaunaFin www.saunafinska.com
---

SaunaFin- ekskluzywne sauny fińskie


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rowerem po Norwegii

Norwegia

Autorem artykułu jest Piotr Łeszyk



2921 km, 28 dni jazdy, 2 przyjaciół i 2 rowery, 1 cel. Relacja z rowerowej wyprawy z Oslo na Nordkapp...
Już na początku 2006 roku wybraliśmy Nordkapp za cel naszych wakacji. Nie chcieliśmy jednak dołączać do rzeszy turystów, którzy docierają tam samochodem, autobusem, czy promem. Wybraliśmy więc nieco trudniejszy i bardziej wymagający sposób podróżowania. Przez kilka miesięcy przeglądaliśmy przewodniki i mapy, szukaliśmy inforamacji w internecie, stopniowo uzupełnialiśmy sprzęt i oczywiście (na ile pozwalał nam czas) jeździliśmy na rowerach. Zaplanowana przez nas trasa wiodła z Oslo przez Lillehammer, Roros, Trondheim, Namsos, Bodo, Archipelag Lofotów, Altę na Nordkapp.

17 sierpnia rano w samym centrum Oslo wysiedliśmy z busa, który dowiózł nas z Poznania. Szybko załadowaliśmy cały ekwipunek na rowery i ruszyliśmy na krótki objazd norweskiej stolicy. Mając po raz pierwszy do czynienia z tak ciężkimi sakwami (po 40 kg na każdym rowerze) namacalnie przekonaliśmy się co oznacza zwrot „rower jeździł jak chciał”. Nie mając zbytniej kontroli nad naszymi „czołgami”, zdołaliśmy zobaczyć budynek parlamentu, ratusz, twierdzę Akershus, a także obrazy Edvarda Muncha w Galerii Narodowej. Najbardziej podobał nam się „Krzyk” – trochę nam przypominał postać Rysia z Klanu. Pomimo, że Oslo wywarło na nas bardzo korzystne wrażenie, chcieliśmy jak najszybciej ruszyć w trasę!

Pierwszym celem naszego wyjazdu było dotarcie do Lillehammer. Zanim to nam się udało, zaliczyliśmy pierwszą awarię – w Karola rowerze pękła dętka – pierwsza i ostatnia w czasie całego wyjazdu. Trzeciego dnia rano minęliśmy niewielkie Lillehammer, w którym oprócz słynnej nazwy i skoczni nie ma nic przyciągającego. Znacznie więcej „rozrywki” dostarczył nam podjazd w Góry Rondane. Był to kilkunastokilometrowy odcinek o 9-cio procentowym kącie nachylenia. Po kilku godzinach mozolnego pedałowania wjechaliśmy na wysokość ponad 1200 m n.p.m. Żaden inny podjazd nie dał nam się aż tak we znaki, a każda następna „górka”, choćby stroma i wysoka, była niczym, w porównaniu z tym. Nasz trud nie poszedł jednak na marne – Góry Rondane mają wspaniały krajobraz, nieporównywalny z żadnymi polskimi górami. Równie ciekawie i emocjonująco było podczas zjazdu do doliny, kiedy w strugach ulewnego deszczu, z dużym obciążeniem i po „zakręciastej” drodze mknęliśmy naszymi bolidami w dół. Wrażenia niezapomniane.

Następnym ciekawym punktem na naszej trasie było Roros – górnicza osada, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Największe wrażenie robią dwustuletni kościół i drewniane domki stojące wzdłuż opustoszałych ulic na zboczu góry. Atmosfera była niesamowita, a ulice zupełnie puste, więc aż głupio było nam głośno rozmawiać.

Do Trondheim było już z górki. Oczywiście nie cały czas, bo to przecież Norwegia, a tu hasłem przewodnim jest PODJAZD. Ale Roros położone jest w górach, a Trondheim nad morzem, więc tendencja była „spadkowa”. Trondheim, założone w 997 roku, jest obecnie trzecim co do wielkości miastem Norwegii. Główną atrakcją miasta jest tysiącletnia katedra Nidaros, największa średniowieczna budowla w całej Skandynawii. Zgodnie z legendą, pod świątynią znajduje się grób św. Olafa, dlatego do katedry od setek lat przybywali pielgrzymi z całego kraju. Po krótkim objeździe miasta ruszyliśmy w jedynym słusznym kierunku – na północ. Od Trondheim nasza trasa wiodła wzdłuż fjordów, które z małymi przerwami towarzyszyły nam do samego Przylądka Północnego.

W Steinkjer, kilkadziesiąt kilometrów za Trondheim, zjechaliśmy z głównej trasy, by 600-kilometrowy odcinek do Bodo przejechać bocznymi, o wiele bardziej widokowymi szosami. Wtedy też zaczęły się problemy z Karola tylnym kołem, w którym w ciągu dwóch dni złamało się 6 szprych. Obręcz była na tyle zósemkowana, że o dalszej jeździe nie było mowy, a do najbliższego warsztatu mieliśmy około 80 km. W całej tej przygodzie (bo takie zmagania to nic innego jak dodatkowa przygoda) mieliśmy sporo szczęścia i spotkaliśmy się z dużą życzliwością ze strony Norwegów. Nie dość, że mogliśmy rozbić namiot na czyimś podwórku, to następnego ranka znaleźli się chętni, którzy podwieźli nas pod samo Bronnoysund (tam właśnie był warsztat). Po szybkiej transplantacji szprych i reanimacji koła ruszyliśmy w dalszą trasę. W sumie po ośmiu dniach jazdy wzdłuż wybrzeża, zaliczeniu ponad 10 przepraw promowych i zrobieniu masy zdjęć fantastycznych widoków, dojechaliśmy do Bodo, skąd promem przedostaliśmy się do Moskenes na Lofotach.
W miejscowości o wdzięcznej nazwie: „A”, na samym końcu drogi wiodącej przez Lofoty, znaleźliśmy najlepszą miejscówkę na nocleg w całej Norwegii. Stojąc na skałach, wysoko nad poziomem morza mieliśmy z jednej strony wspaniały widok na wysokie szczyty, wyrastające prosto z morza, z drugiej – na Morze Norweskie i wysunięte bardziej na południe wyspy archipelagu. Rano czekała nas długa sesja fotograficzna, a zapierające dech w piersiach widoki nie pozwoliły odjechać zbyt szybko.

Lofoty są okrzyknięte najpiękniejszą częścią całej Norwegii. Na nas największe wrażenie zrobiły okolice Moskenes. Później fjordy przybrały kształty przypominające to, co widzieliśmy już wcześniej. W niektórych zatokach są też cudowne plaże z białym piaskiem, jednak temperatura i wiatr nie zachęcały do kąpieli. Pierwszy dzień na wyspach spędziliśmy bardzo pracowicie – wśród strzelistych gór i nadmorskich miasteczek niemal wyjętych z obrazka, przejechaliśmy ponad 140 km. Udało się tylko dzięki temu, że koło południa naszły chmury i już nie musieliśmy tak często zatrzymywać się „na zdjęcie”.

Wieczorem tego dnia przyszedł nam do głowy ambitny pomysł – za około 330 km mieliśmy odwiedzić znajomych (wizja prysznica, dobrego obiadu i ciepłego pokoju). Postanowiliśmy, że spróbujemy dojechać tam w dwa dni. Pierwszego przejechaliśmy 155 km i nie wiedzieliśmy, czy następnego dnia weźmiemy ciepły prysznic w tradycyjnej norweskiej hytcie (hytta to taki drewniany domek letniskowy) czy też znowu będzie musiała wystarczyć menażka, gąbka i 0,7 litra zimnej wody... Po dobrze przespanej nocy wyruszyliśmy wcześnie rano i po ok. 30 km opuściliśmy Lofoty. W sumie po prawie 10 godzinach jazdy dojechaliśmy na miejsce. Przejechaliśmy tego dnia 180,37 km i byliśmy z siebie niesłychanie dumni. Cztery kolejne dni minęły nam na odpoczynku i zbieraniu sił przed dalszą podróżą (jedzenie, spanie, jedzenie, jedzenie...).

Aż do samej Alty nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, jedynie pogoda pogarszała się z dnia na dzień. W samej Alcie warto odwiedzić muzeum, w którym podziwiać można naskalne rysunki sprzed kilku tysięcy lat. Zaraz za miastem zaczyna się rozległy płaskowyż (płasko jest jak już się podjedzie ponad 300 metrów...), z którego drzewa i krzewy zostały skutecznie wyparte przez trawy i mokradła. Nieodłącznym elementem tego krajobrazu są też swobodnie biegające renifery, a padający deszcz dość dobrze wkomponował się w całość. Z płaskowyżu zjechaliśmy do Porsangerfjordu (trudne słowo), wzdłuż którego wiedzie droga na sam Przylądek Północny. Od tego momentu dodatkowym utrudnieniem był bardzo silny wiatr, wiejący jak to zwykle bywa - prosto w twarz.

Wbrew pozorom najdalej wysunięty na północ punkt Europy wcale nie znajduje się na kontynencie, lecz na wyspie - Mageroyi. Aby się tam dostać, trzeba przejechać podziemnym (a w zasadzie podmorskim) tunelem o długości ponad 7 km. Jadąc rowerem trzeba się dość ciepło ubrać, bo droga schodzi do 212 m p.p.m. i na samym dole jest raczej chłodnawo (no, tylko w czasie zjazdu; gdy się już zacznie podjeżdżać, nagle robi się ciepło...). Podobnie jak w przypadku wszystkich innych tuneli, mostów i niektórych przepraw promowych – rowerzyści nie muszą płacić za przejazd. Największym miastem na wyspie jest Honningsvag. My dotarliśmy tam popołudniu i po zrobieniu zapasów na kilka następnych dni rozbiliśmy namiot niemal przy samej drodze. Do Nordkappu zostało 30 km!!
Pierwsze budzenie zaplanowaliśmy na 7 rano. Słysząc jak mocno wiało i padało uznaliśmy to za głupi pomysł. Ostatecznie ruszyliśmy o 11. Ten krótki, ostatni odcinek trasy był chyba najgorszym rowerowym doświadczeniem w naszym życiu. I absolutnie nie chodziło tu o konieczność podjazdu na wysokość 307 metrów – po przejechanniu 2,5 tysiąca kilometrów takie górki nie robią na człowieku większego wrażenia. Problem był inny – wiatr był tak przeraźliwie silny, że rowerami rzucało po całej drodze. Obawialiśmy się nawet czy nie zniesie nas pod nadjeżdżający samochód. Po ponad 3,5 godzinach walki naszym oczom ukazał się ostatni podjazd, a na jego szczycie – budynek Nordkapphalle. Kiedy podjechaliśmy pod bramki wjazdowe (kasy biletowe), spotkała nas bardzo miła niespodzianka. Bileter (jakkolwiek go nazwać) najpierw zapytał skąd jedziemy, a potem zakrył ręką cennik i powiedział, że mamy się tym nie przejmować. 14 września 2006 roku, po 24 dniach jazdy i 2530 przejechanych kilometrach, byliśmy na Nordkappie! Ciężko opisać co czuliśmy stając pod olbrzymim globusem, patrząc w stronę bieguna. Na pewno wzruszenie i ogromną radość. Ale świadomość, że wszystko się udało, że SIĘ UDAŁO napływała stopniowo. I było nam z tym szalenie dobrze. Czuliśmy się jak Wilhelm Zdobywca na polach pod Hastings, jak Krzysztof Wielicki na jednym z ośmiotysięczników, jak Neo po pokonaniu Agenta Smith`a...jak oni wszyscy razem wzięci.

Nikogo o nic nie pytając, przez 3 dni mieszkaliśmy w namiocie rozbitym dosłownie obok wejścia do Nordkapphalle. W godzinach otwarcia hali przenosiliśmy się do środka, żeby pobyć w ciepłym pomieszczeniu. Korzystając z dobrej pogody i świetnej widoczności – robiliśmy zdjęcia wszystkiemu dookoła, prawie jak rodowici Japończycy. Niestety w dniu, w którym chcieliśmy wybrać się na cypel Knivskjelodden (kolejne trudne słowo) – faktycznie najbardziej wysunięty punkt Europy, naszły gęste mgły i silne deszcze, więc z wycieczki nic nie wyszło. W takich też warunkach wracaliśmy do Honningsvag, skąd promem linii Hurtigruten popłynęliśmy do Tromso. Po kilku dniach wylecieliśmy stąd do Oslo, a dalej - do Polski. Oficjalnie rzecz ujmując – wyprawa dobiegła końca.


Wyjazd w liczbach:
2921 km przejechaliśmy w czasie całego wyjazdu
2530 km – długość naszej trasy z Oslo na Nordkapp
180,37 km – maksymalny dystans dzienny
104,32 km – średni dystans dzienny wyprawy
58,3 km/h – maksymalna prędkość
40 kg bagażu wiózł każdy z nas na początku wyprawy
32 kg prowiantu zabraliśmy z Polski
18,12 km/h – średnia prędkość całej wyprawy
8,5 kg – ważył nasz namiot. Do tego była ponad 2 kg folia murarska, bo namiot przeciekał :)
6 szprych złamało się w czasie drogi (wszystkie w tylnym kole Karola)
1 raz przebiliśmy dętkę (Karol, w swoim nieszczęsnym tylnym kole)
0,7 litra wody w menażce wystarcza, żeby dokładnie się umyć „od stóp do głów” (z pomocą gąbki)

Tekst: Michał Unolt, Karol Zielonka

---

Tekst pochodzi ze strony www.akademiec.pl. Sprawdź nas!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 10 grudnia 2010

Dlaczego warto wybrać się na basen

Autorem artykułu jest Marta Malarska



artykularnia_import

W dzisiejszych czasach, niezależnie od tego, jakie warunki panują na zewnątrz, możemy codziennie pływać. W wielu miastach znajdują się świetnie wyposażone baseny. W zimie temperatura wody jest często wyższa niż latem, by zmniejszyć dyskomfort podczas zanurzania się.


Niedługo nadejdzie wiosna, warto zastanowić się nad przygotowaniem ciała do sezony letniego. Sądzę, że wspaniałym sposobem na odzyskanie szczupłej sylwetki i poprawienie kondycji jest właśnie pływanie.


Nie każdy zdaje sobie sprawę, że sport ten uznawany jest za najzdrowszą ze wszystkich dyscyplin. Może ją uprawiać każdy, bez względu na kondycję i wiek. Na pływanie, po konsultacji z lekarzem, decydują się także kobiety w ciąży. Uprawiane racjonalnie, bez narażania się na przetrenowanie lub kontuzję, przynosi wiele korzyści. Oprócz tego, że modeluje sylwetkę, pełni również funkcję zdrowotną i korekcyjną.


Regularne wizyty na pływalni zapobiegają zachorowaniom, poprawiają odporność, zwiększają wydolność organizmu, opóźniają oznaki starzenia. Podczas półgodzinnego treningu można spalić około 300 kcal. Temperatura wody sprawia, że nie odczuwa się zbyt szybko zmęczenia, przez co wysiłek staje się przyjemniejszy. Warto dodać, że tracąc zbędny tłuszcz, wzmacniamy równocześnie układ mięśniowy, oddechowy oraz układ krążenia. Serce pracuje miarowo, cały organizm dotlenia się. W basenie do zdrowia wracają często ludzie po zawałach, operacjach kolan lub kręgosłupa. Dotlenienie organizmu wpływa bezpośrednio na poprawę nastroju. Po treningu uspokajamy się, łatwiej się nam zrelaksować, mięśnie rozluźniają się, przestajemy odczuwać stres.


Na pływaniu korzysta również nasz układ kostny. Zalecane jest przez ortopedów, ponieważ angażuje najważniejsze mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie prawidłowej postawy. Warto pamiętać, że regularne wizyty na basenie pozwolą nam w przyszłości uniknąć bólów kręgosłupa lub zmniejszą te, które już nam dokuczają.


Basen może być również świetnym miejscem treningu dla osób, które jeszcze nie potrafią pływać. Aqua aerobik jest dobrą alternatywą dla pływania. Przynosi podobne korzyści, pomaga odzyskać figurę, poprawia nastrój. Zajęcia w grupie sprzyjają zawieraniu nowych znajomości. Często uczestnicy wzajemnie zachęcają się do zwiększenia wysiłku, oswojenia z wodą, a w rezultacie do nauki pływania. Warto zacząć od ćwiczeń z deską. Doradzi je nam obecny na każdej pływalni instruktor. Warto nauczyć się pływać. To przynoszący wiele korzyści sport oraz świetna zabawa dla całej rodziny. Nie powinno zatem dziwić, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca uprawianie pływania przynajmniej trzy razy w tygodniu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wczesne wstawanie wg. Chucka Norrisa

Autorem artykułu jest DobreNawyki.pl



Wczesne wstawanie to dla Ciebie duży problem? Chuck Norris zapewne sam wykopał by się z łóżka swoim wszechmocnym półobrotem, Ciebie jednak i stado koni nie jest w stanie ściągnąć z ciepłego posłania. Co więc powinieneś zrobić, aby wcześniej wstawać i tryskać energią cały dzień?

Co z tego, że kładziesz się wcześnie spać i nastawiasz kilkanaście budzików, rozstawiając je po całym domu? To zwyczajnie nie działa. Problemem nie jest przecież to, żebyś budzik usłyszał, tylko to, żebyś po jego wyłączeniu nie poszedł znów spać. Jak tego dokonać?

Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, że choć na co dzień rano do łóżka jesteś jakoś magicznie wręcz przyspawany, to zdarzają się przecież dni, w których wstajesz wcześnie rano, sam, bez żadnego budzika - w dodatku pełen energii i chęci do życia? Pamiętasz takie dni? Wyjazd na wymarzony urlop, dzień w którym miałeś odebrać prawo jazdy, walka bokserska, na którą czekałeś kilka miesięcy (a która trwała kilka sekund, ale nawet gdybyś to wiedział wcześniej i tak wstałbyś przecież bladym świtem). Widzisz tu pewien schemat? Ciekawe - jeśli masz po co wstawać rano, zazwyczaj po prostu wstajesz. Jeśli jednak kolejny dzień zapowiada się mało ciekawie - wolisz spać jak najdłużej, często najchętniej w ogóle byś nie wstawał. Czyli?

Spraw, byś miał po co wcześnie wstawać!

Chuck Norris nie śpi. On czeka na kolejny dzień. Ty też tak możesz! Przed pójściem spać zaplanuj sobie co chcesz zrobić kolejnego dnia. Co chcesz osiągnąć? Zastanów się, czy możesz jutro zrobić coś, dla czego chętnie rano wstaniesz. Wymyśl coś takiego, żebyś już teraz nie mógł się tego doczekać. Pamiętaj, że każdy dzień to okazja do przeżycia czegoś nowego i ekscytującego. Już samo wyznaczanie celu sprawi, że nie będziesz się mógł doczekać nowych osiągnięć.

Zadbaj o spokojny sen - zamknij swoje sprawy.

Zamknij wszystkie swoje sprawy. Nie zostawiaj na rano, tego co możesz zrobić jeszcze wieczorem. Pozmywaj, poukładaj porozrzucane ubrania, spakuj rzeczy na jutro, słowem - przygotuj się na nowy dzień i godnie pożegnaj ten, który właśnie się kończy, tak abyś z czystym sumieniem mógł położyć się spać. Podsumuj swoje dzisiejsze dokonania, nie bądź jednak dla siebie zbyt surowy. Nie martw się rzeczami, na które nie masz wpływu. Chuck Norris dba o porządek świata - Ty skup sie tylko na sobie. I pamiętaj - jeśli dziś nie wszystko Ci się udało - jutro jest świetna okazja, by spróbować raz jeszcze.

Wykorzystaj dodatkowy czas.

Pomyśl jak wykorzystasz czas, który zdobędziesz, jeśli uda Ci się wcześnie wstać. Zrób coś fajnego z samego rana, coś da Ci porządnego kopa na cały dzień. Skoro jeszcze przed snem, zadbałeś o to, aby rano mieć czas tylko dla siebie (pozmywałeś naczynia i wyczyściłeś buty, prawda?) to możesz od razu zacząć cieszyć się nowym dniem. Wyjdź na rower albo pobiegaj, poczytaj albo rozwiąż sudoku, medytuj, albo zrób serię pompek. Zjedz fantastyczne śniadanie (kawa i papieros nie jest tego najlepszym przykładem), zrób to wszystko co zawsze chciałeś, a na co nigdy nie miałeś dotąd czasu. Zacznij dzień z półobrotu.



---

Dobre nawyki w pracy i poza nią
1) Jak sobie radzić ze stresem?
2) Syndrom wypalenia zawodowego


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 9 grudnia 2010

Nihil Novi

Grudniowe reminiscencje mini
Grudzień na dobre zadomowił się już w świadomości nas wszystkich. Jest niezwykle śnieżnie, malowniczo acz niekoniecznie wielu w smak. Z zimą jak i solą w zupie – trudno dogodzić każdemu. Cieszą się dzieci i bałwany. Służby drogowe z wieszanymi na nich psami mają okres żniw i szerokim lejkiem otwierają swe konta bankowe. Cieszą się narciarze i górskie przybytki zimowych uciech. Dla których zima nie w smak, wyjeżdżają gdzie pieprz rośnie. Cieszą się więc z zimy w Polsce nawet w ciepłych krajach. Eskimosom to i tak wsio ryba.
Ze śniegu korzysta po swojemu mój pies. Podczas trzech standardowych wyjść w ciągu dnia nurkuje w zaspach wyławiając a to jakąś gałąź, a to kość, a to i wreszcie sam śnieg jakby go ( i to w większej ilości) nie było na wierzchu. No cóż, piesek jakiś powód bez wątpienia ma.

z archiwum google video

Zima ma swoje czas i prawa. Taki klimat – dosłownie i w przenośni. Zima… choć nie kalendarzowa, acz rzeczywista i jakże namacalna. Mamy ten komfort, że era lodowcowa już za nami. Złośliwi mogliby rzec, że przed nami. Być może i mają rację. Lecz przyszłość to jakże odległa… . Takie trudności jak teraz to można by rzec, przyjemności. Grudniowa pokrywa śnieżnego puchu to świąteczne skojarzenia, ferie szkolne, koniec Starego i początek Nowego Roku.


Potem przyjdzie czas topnienia, budzić się zacznie ziemia. Jak mawiają Francuzi zza Uralu – nihil novi, nihil novi… .

z archiwum google video

Grzegorz

Świadomy Sen - Pełny Kurs Jak Nauczyć Się Śnić Świadomie

Autorem artykułu jest www.DrugaDroga.com
Świadomy sen to umiejętność świadomej kontroli swoje snu, dzięki czemu możesz zrobić w nim WSZYSTKO co tylko chcesz i co sobie jesteś w stanie wyobrazić. Co więcej w świadomym śnie odczuwasz i doświadczasz wszystko tak jakbyś to robił w rzeczywistym świecie...a nawet jeszcze mocniej i bardziej intensywnie.
Wersja Wideo Tego Kursu Dostępna Jest Na Mojej stronie Internetowej - Świadome Śnienie - Kurs


Ok, co to jest świadomy sen i co można w nim robić?

Zacznę od tego co można w nim robić żeby Ci pokazać że jeżeli nie przeczytasz tego artykułu do końca to stracisz coś fajnego w życiu ;)

Świadomy sen to umiejętność świadomej kontroli swoje snu, dzięki czemu możesz zrobić w nim WSZYSTKO co tylko chcesz i co sobie jesteś w stanie wyobrazić. Co więcej w świadomym śnie odczuwasz i doświadczasz wszystko tak jakbyś to robił w rzeczywistym świecie...a nawet jeszcze mocniej i bardziej intensywnie. Czyli jeżeli chcesz uprawiać sex z Britney Spears (dla panów) albo z Brucem Willisem (dla pań ) to będziesz odczuwał/ła wszystko tak jakbyś to robił/ła naprawdę (co więcej orgazmy w świadomych snach są kilkunastokrotnie bardziej intensywne).

Możesz również latać (też fajne doświadczenia), możesz podróżować w kosmosie, jeździć super samochodami, zwiedzać świat... wszystko co tylko chcesz. Ze świadomych snów korzystają malarze, pisarze, naukowcy – sny są dla nich źródłem inspiracji i odpowiedzi na problemy i pytania. Jest nawet historia że Einsteinowi przyśnił się wzór E=mc2.

Innymi słowy jeżeli nie nauczysz się świadomie śnić (co jest bardzo proste) to stracisz możliwość dobrej zabawy kiedy śpisz ( musisz spać tak czy owak, więc czemu nie nie ? :D) Jeżeli myślisz sobie teraz „fajnie, ale ja i tak nie pamiętam swoich snów” to wiedz że większość ludzi ich nie pamięta, a żeby się nauczyć je zapamiętywać wystarczy tydzień praktyki i będziesz w stanie przypomnieć sobie nawet 4-5 snów każdej nocy (tak tyle snów ma się każdej nocy).

Ile zajmuje trening i jak szybko można nauczyć się świadomie śnić? To zależy tylko od Ciebie... ja pierwszy świadomy sen miałem po dwóch tygodniach ćwiczeń, gdzie startowałem z miejsca gdzie nie pamiętałem w ogóle swoich snów.

Świadome sny są tak bezpieczne jak bezpieczny jest normalny sen – w rzeczywistości świadomy sen jest normalnym snem, z tym że masz nad nim nieograniczoną kontrolę.

Ok zaczynamy. Kurs jest podzielony na cztery szybkie kroki - czytaj je po kolei bo inaczej zgubisz po drodze informację które są niezbędne do nauki świadomego śnienia. Dodatkowo dla tych którzy lubią głębiej zgłębiać wiedzę, zamieściłem kilka dodatkowych technik i ciekawostek o świadomym śnie. Ok zaczynamy.




FAZY SNU

Zanim przejdziemy do konkretnych technik, musisz wiedzieć jak „działa” sen.


W ciągu dnia

W ciągu dnia, kiedy sobie „żyjesz” i wykonujesz normalne czynności, Twój mózg pracuje na falach „beta”. Kiedy kładziesz się, zamykasz oczy i odprężasz, Twój mózg przełącza się na fale „alfa” (np. kiedy leżysz sobie w wygodnej pozycji na kanapie).


Faza 1 - Hipnagogi

Jeżeli pozwolisz sobie „odpływać w sen” to po chwili (5 – 10 minut) zaczną Ci się pojawiać „hipnagogi”. Hipnagogi są strefą między snem a byciem obudzonym, gdzie Twoje mięśnie odprężają się i gdzie pojawiają Ci się przeróżne obrazy, kolorowe kropki i scenki. Większość ludzi którzy nie wiedzą (a większość nie wie) że coś takiego istnieje, nie zauważa ich.

Faza 2 - Płytki Sen

Po fazie z hipnagogami zapadasz w płytki sen w którym Twój mózg przestawia się na fale „theta”. Ta faza trwa około 20 minut i łatwo Cię z niej obudzić (jeżeli się obudzisz podczas trwania tej fazy, nawet nie poczujesz że spałeś). Dla ciekawostki, ta faza jest już stanem bardzo głębokiego relaksu i można ją też osiągnąć poprzez wchodzenie w trans.


Faza 3 i 4 - Głęboki Sen

Po około dwudziestu minutach po tym jak zapadasz w płytki sen, przechodzisz w fazę głębokiego snu. Tutaj Twój mózg pracuje na falach „delta”, serce zaczyna bić wolniej i oddychasz wolnym regularnym rytmem. Jeżeli obudzisz się podczas trwania tej fazy, będziesz czuł się jakby Ci szumiało w głowie (taki zdezorientowany, wiesz o co mi chodzi nie ;) )

Powrót Do Fazy 3 i 2

Po zakończeniu fazy 4 powracasz do fazy 3 i 2. Cały ten proces zajmuje 90-120 minut i jest określany jako „N-REM” (w wolnym tłumaczeniu NIE-REM)

Faza REM

Tutaj zaczyna się zabawa o którą nam chodzi :) Faza REM (Rapid Eye Movement – Szybkie Ruchy Gałek Ocznych) następuje po cyklu N-REM. Jest to faza w której mózg zaczyna pracować tak jakbyśmy byli przebudzeni, ciśnienie krwi wzrasta, serce bije szybciej, wzrasta puls. Tutaj śnimy wszystkie sny. Co prawda mózg i ciało pracuje tak jakby były obudzone, ale umysł nakłada na ciało swego rodzaju „klatkę paraliżującą” żebyśmy nie poruszali np. rękoma i nogami jak coś się nam śni ;)


Cykl Się Powtarza

Po fazie REM, powracamy do snu płytkiego, potem znowu wchodzimy w fazę N-REM, potem w REM i tak w kółko aż do przebudzenia. Pierwsza faza REM trwa około 10-20 minut a jej długość wzrasta im dłużej śpimy – w ostatnich dwóch godzinach snu faza REM może trwać nawet godzinę.

Podsumowując, jeden cykl snu trwa około 90 minut, więc podczas jednej nocy masz 4-5 cykli co równa się 4-5 fazom REM co równa się 4-5 różnych snów.





Jak Pamiętać Sny


Ok, zanim będziesz mógł mieć świadomy sen, musisz nauczyć się pamiętać przynajmniej jeden sen dziennie. Przeciętny człowiek nie pamięta w ogóle snów – to nie jest problem, to tylko kwestia praktyki i chęci. Dobra lecimy z tym:

1.Musisz chcieć pamiętać sny. Po prostu myśl o tym czasem w ciągu dnia a szczególnie gdy kładziesz się spać. Twoja podświadomość podłapie że chcesz pamiętać sny i będziesz je pamiętał. Ludzie nie pamiętają snów głównie dlatego, bo nie mają takiej intencji.

Dodatkowo gdy kładziesz się spać wykonuj takie ćwiczenie. Połóż się w wygodnej pozycji, wyczyść swój umysł. Myśl o tym że się relaksujesz i odprężasz, możesz skupić się na rytmie Twojego oddechu. Gdy zlikwidujesz całe napięcie z Twoich mięśni, i głęboko się odprężysz, powtórz sobie kilka razy w myślach „ Idę teraz spać i będę śnić. Kiedy się obudzę, będę pamiętał moje sny”. Ja po takich sugestiach pamiętałem pierwszy sen już na drugi dzień (gdzie nigdy wcześniej nie pamiętałem snów) ale może się zdarzyć że minie kilka dni zanim zaczniesz pamiętać swoje sny – efekty są indywidualne dla każdego i uwarunkowane tym jak bardzo tego chcesz i jak bardzo wierzysz że to rzeczywiście jest możliwe.


2.Dziennik Snów (Obowiązkowy) Załóż sobie zeszyt albo dokument tekstowy w komputerze, gdzie będziesz zapisywał swoje sny (możesz też używać dyktafonu jeżeli chcesz). Dziennik snów spełnia kilka funkcji, po pierwsze drastycznie zwiększa Twoją umiejętność zapamiętywania snów, po drugie pozwala Ci odnaleźć twoje „znaki senne” (rzeczy, sytuacje, osoby które pojawiają się bardzo często w Twoich snach). Znaki senne są ekstremalnie pomocne w uzyskiwaniu świadomości we śnie ( wszystko jest opisane w dalszych częściach tego kursu).

Od razu po przebudzeniu nie poruszaj się, tylko staraj się przypomnieć sobie sen. Czasem może Ci się zdarzyć, że obudzisz się w środku nocy od razu po zakończonym śnie – zapisz go od natychmiast! Rano możesz go już nie pamiętać. Ja np. po tym jak powiedziałem sobie że chcę pamiętać sny, budziłem się kilka razy w nocy za każdym razem kiedy kolejny sen się skończył. Sny przypomina się od końca, więc przypominając sobie go, staraj się ułożyć historyjkę od końca do początku.

Nadaj Tytuł I Datę Każdemu Snu

Zapisuj dokładne daty snów i nadaj im tytuły które pomogą Ci sobie przypomnieć, o czym był konkretny sen kiedy będziesz przeglądał dziennik.

Zapisuj Wszystko

Zapisuj sny ze wszystkimi szczegółami, wszystkie czynności, emocje, kolory. Jak zauważyłeś że jakiś kamyk leżał obok zielonego smoka w czapce czarodzieja, to też to zapisz;)


Wyrób Sobie Nawyk

Najważniejsze żeby zapisywanie snów w dzienniku stało się Twoim rytuałem. Zdecyduj się na jedną formę zapisywania (zeszyt, komputer, dyktafon) i trzymaj się jej cały czas. Jeżeli jest to zeszyt, to używaj jednego długopisu, a zeszyt trzymaj w jednym miejscu (ja trzymałem pod poduszką). Zdecyduj i powiedz sobie że będziesz zapisywał przynajmniej jeden sen dziennie. Chodzi w tym wszystkim o to, że ciągłe powtarzanie jednej rutyny trenuje Twoją podświadomość, żeby automatycznie wykonywała to co chcesz - to powoduje że efekty przychodzą dużo szybciej.

Jak Szybko Możesz Spodziewać Się Efektów?

Jak zawsze efekt jest indywidualny dla każdego (wkurzające co ;P) Ja potrafiłem sobie przypomnieć pierwszy sen już następnego ranka od kiedy zdecydowałem że chcę pamiętać sny. Po około dwóch tygodniach potrafiłem sobie przypomnieć 2-3 sny każdego ranka a po miesiącu 4-5. Najważniejsza jest sumienność i regularność.







Jak Zdobyć Świadomość We Śnie

Sen jest tak samo rzeczywisty jak „normalne” życie, więc trzeba użyć jakiegoś sposobu żeby odróżnić czy śnimy czy nie. Tak naprawdę to teraz gdy czytasz ten tekst, to też mógłby być sen i byś o tym nie wiedział. Dodatkowo gdy śnimy, akceptujemy wszystko co się stanie, np. gdy we śnie siedzisz sobie w domu i serfujesz po internecie, to nie będzie nic dziwnego jak godzilla wejdzie Ci frontowymi drzwiami i da Ci prezent na urodziny -we śnie nasz zmysł krytyczny jest zawieszony.

TEST RZECZYWISTIOŚCI (TR)

Test rzeczywistości polega na wykonaniu czynności która pozwoli Ci jednoznacznie stwierdzić czy właśnie teraz śnisz czy nie. Może zdarzyć się np. że nie będziesz pewien czy śnisz czy nie- to oznacza że prawie na pewno jesteś we śnie. Zrób TR i jeżeli rzeczywiście śnisz, to automatycznie się uświadomisz.

Przykładowe testy rzeczywistości:


Przeczytaj Coś
Zacznij coś czytać, spójrz na coś innego i znów spójrz na to co czytałeś. Jeżeli śnisz, to tekst który czytałeś zmieni się.

Spójrz na zegarek
Spójrz na zegarek, odwróć wzrok i spójrz znowu na zegarek – jeżeli godzina się zmieni to oznacza że śnisz. We śnie zegarki nigdy nie pokazują właściwego czasu, co więcej często zegarki ze wskazówkami nie mają wskazówek, a elektroniczne nie mają cyfr tylko dziwne symbole.

Zaciśnij Palce Na Nosie
Zaciśnij palce na nosie i spróbuj oddychać. Jeżeli możesz oddychać przez palce to znaczy że śnisz

Spójrz na swoje ręce
Spójrz na swoje ręce i przestudiuj czy nie wyglądają dziwnie,. Spróbuj przetknąć palec przez drugą dłoń.

Spróbuj Lewitować
Tylko spróbuj. We śnie wystarczy że sobie o czymś pomyślisz i to się dzieje. Jeżeli zaczniesz lewitować, to od razu uzyskasz świadomość.

Przełącz Włącznik Światła
We śnie włączniki nie działają, a jeżeli działają to zmieniają tylko kolor światła w pomieszczeniu. Jeżeli włącznik nie działa to na pewno śpisz (albo wywaliło korek :D)

Dotknij Lustra
Włóż palec w lustro albo w ścianę. Fajne uczucie ;)




Lepsze Użycie Testów Rzeczywistości

Używałem tej techniki na samych początkach i śmiało mogę powiedzieć że daje świetne rezultaty. Ta technika polega na wyrobieniu sobie nawyku automatycznego robienia TRów w ciągu dnia, wszędzie i o każdej porze, tak żeby potem automatycznie zrobić test podczas snu i się uświadomić .

Np. ja ustaliłem sobie że za każdym razem kiedy patrzę na zegarek to wykonuję TR (moje ulubione to próba latania albo rozpalanie ogniska myślą). Potem podczas snu, gdy przypadkiem spojrzę na zegarek, automatycznie z nawyku robię TR i okazuję się że wzbijam się w powietrze, co znaczy że śnię – automatycznie staję się świadomy.

Możesz np. ustawić sobie alarm w telefonie albo zegarku na odstępy np. 10 minutowe i co dziesięć minut robić test. Jeżeli wyrobisz sobie nawyk, to we śnie też go zrobisz.


Użyj Swoich Znaków Sennych Do Testu Rzeczywistości
Tak samo jak trenujesz nawyk robienia TRów w regularnych odstępach czasu , to możesz powiązać TR, ze swoimi znakami sennymi (dlatego Dziennik Snów jest taki ważny). Po prostu bierzesz swój znak senny (sytuację, rzecz lub osobę która Ci się często śni) i podczas dnia gdy widzisz ją, albo gdy robisz tą czynność (Twój znak senny) to robisz test rzeczywistości. Mi na przykład często śni się radiowóz policyjny (pewnie przykre wspomnienie jak za małolata złapali mnie jak kradłem kod do gry komputerowej w media markt :D ). Wyrobiłem sobie nawyk, że robię TR za każdym razem kiedy w ciągu dnia widzę radiowóz, to powoduje że gdy we śnie widzę radiowóz, to od razu robie TR i staję się świadomy. To prosta i potężna technika, użyj jej.


To już wszystko! Te techniki i dziennik snów pozwolą Ci przy odrobinie praktyki i samozaparcia nauczyć się świadomie śnić. Poczytaj jeszcze co można robić żeby utrzymać się dłużej w świadomym śnie.


Jeżeli chcesz sugestii co można robić ciekawego w świadomych snach kliknij tutaj.

Jeżeli chcesz poznać jeszcze więcej technik świadomego śnienia kliknij tutaj.


PS Jedni mają spontaniczne świadome sny od urodzenia, inni muszą się postarać żeby się ich nauczyć, ale fakt jest taki że, każdy może to zrobić. Jednym efekty przychodzą szybko innym wolniej – ale systematyczność prędzej czy później zostaje nagrodzona.

W tym wypadku trochę Twojego wysiłku zostanie nagrodzone pięknymi i fascynującymi przeżyciami do końca życia – raz się nauczysz i będziesz śnił świadomie już zawsze. Życzę Ci fajnej zabawy ;)

Bartek









DODATKOWE MATERIAŁY





Jak Utrzymać Się Dłużej W Świadomym Śnie


Gdy pierwszy raz uda Ci się osiągnąć świadomość we śnie, możesz się tak podekscytować że Cię z niego „wywali” (pamiętam jak sam tak miałem ;) ) dlatego postaraj się być jak najbardziej opanowany i spokojny.


Może też się zdarzać, że będziesz czuł jak sen zanika, jak się rozmywa i traci klarowność. Wtedy możesz spróbować użyć którejś z technik poniżej:


Kręć Się Wokół Własnej Osi

Zacznij kręcić się bardzo szybko wokół własnej osi (nie będzie Ci się kręciło w głowie) i powiedz do siebie „Jak się zatrzymam to będę wciąż we śnie” albo „ Jak się zatrzymam to będę miejsce w którym chcesz się znaleźć” Możesz użyć tej techniki również jako „teleportu” do innych miejsc.


Pocieraj Ręce

Patrz na swoje dłonie i pocieraj nimi jednocześnie powtarzając „Wciąż jestem we śnie”


Zrób Listę Rzeczy Do Zrobienia

Jeżeli nie będziesz wiedział co chcesz robić podczas świadomego snu, to może się okazać że szybko wchłonie Cię zwykły sen. Żeby temu zapobiec, zrób sobie przed snem w myślach listę rzeczy które chcesz zrobić podczas świadomego śnienia.


Krzycz

Kiedy czujesz że sen traci klarowność krzyknij „Zwiększam ostrość snu” ( nie wiem dlaczego ale śmieszy mnie to – zawsze się śmieję jak tak drę ryj we śnie :D) albo „ Klarowność razy 1000”





Co Można Robić W Świadomych Snach


Co można robić w świadomych snach ? Jednym słowem wszystko co sobie możesz tylko wyobrazić . We śnie wystarczy że sobie o czymś pomyślisz, a to się staje natychmiast rzeczywistością. Polecam pobawić się następującymi rzeczami na początek:


Lataj

Latanie to nieziemskie przeżycie i powinno być jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobisz. Latanie w zwykłym świecie np. samolotem albo skoki na spadochronie są fascynującymi przeżyciami, a co dopiero we śnie, gdzie odczuwasz wszystko jeszcze mocniej i intensywniej. Są różne sposoby latania, każdy preferuje coś innego. Można latać machając rękoma jak ptak, na supermena, pływając, lecieć na dywanie, możesz przekształcić się np. w ptaka i lecieć.... nie ma ograniczeń. Niektóre osoby mają problemy z lataniem wysoko, inne z lataniem z ultra szybką prędkością – jeżeli masz takie problemy to spróbuj po prostu zmienić styl w jakim latasz.


Zwiedzaj Świat Swojego Snu

Skorzystaj z tego że masz pełną kontrolę nad snem, zwiedzaj sobie świat, szukaj ścieżek, szukaj symboli, przenoś się w różne lokacje.


Baw Się

Transformuj się w różne zwierzęta (będziesz rzeczywiście czuł i widział jak zwierze w które się zamieniłeś), zmieniaj płeć, zrób się niewidzialnym, przechodź na drugą stronę lustra i sprawdź gdzie wylądujesz


Uprawiaj Sex

Uprawiaj sex z kimkolwiek chcesz, gdziekolwiek chcesz (bez ciąży i bez hiv :D). Wiele osób śni świadomie głównie z powodu ogromnie przyjemnych doświadczeń seksualnych jakie można przeżyć w świadomych snach. Orgazm we śnie jest kilkunastokrotnie silniejszy niż w normalnym świecie.


W obiegu jest jedna historia kobiety, która latała sobie po niebie i spotkała na drodze wielką chmurę w kształcie penisa. Przeleciała przez tą chmurę i w tym momencie poczuła tak olbrzymi orgazm przeszywający jej ciało, że aż obudziła się jeszcze drżąca.


Odkryj Kim Lub Czym Byłeś W Przeszłym Życiu

Stwórz we śnie drzwi i powiedz sobie że jak przez nie przejdziesz to przeniesiesz się do Twojego przeszłego życia.


Przywołaj Swojego Patrona/Opiekuna

Każdy ma swojego patrona/opiekuna. Są to ludzie bądź istoty z innej planety które nas prowadzą i które się nami opiekują. Wystarczy że powiesz na głos „Przywołuję Cię mój opiekunie, chcę Cię zobaczyć”


Zwalcz Swoje Koszmary

Najłatwiejszym sposobem żeby zwalczyć koszmar jest skonfrontowanie się z nim. Gdy śnisz świadomie nie musisz się go bać, bo jesteś świadomy że jest on tylko wytworem Twojej wyobraźni. Jeżeli np. goni Cię jakiś potwór, to zatrzymaj się i zapytaj go prosto w oczy „Czego ode mnie chcesz?” Koszmar może wtedy Ci powiedzieć coś ważnego, może nie powiedzieć nic i zniknąć, może Cię też zaatakować. Jeżeli Cię zaatakuje to żaden problem, możesz z nim wygrać w 2 sekundy- to Twój sen. Jeżeli tak się stanie, to po tym jak go pokonasz poproś go o prezent – w taki sposób przeistoczysz agresję w coś przyjemnego.


Ja nie miałem osobiście nigdy koszmarów, ale krążą historie o ludziach którym ich koszmary np. wręczyły kierownicę samochodową mówiąc „goniłem Cię cały ten czas bo ciałem Ci tylko to dać”




Inne Metody Osiągania Świadomego Snu


.
MILD

Autorem tej techniki jest LaBerge. Polega ona na obudzeniu się z normalnego snu i położeniu się ponownie spać z intencją wejścia w świadomy sen.

Krok 1. Powiedz sobie przed snem, że po obudzeniu się będziesz pamiętał swój normalny sen. Gdy już się obudzisz, przypomnij sobie z niego jak najwięcej szczegółów.

Krok 2. Kładąc się z powrotem spać, skieruj swoją uwagę i intencję na to że chcesz mieć świadomy sen. Zasypiając powtarzaj w myślach „Zasypiam i mam świadomy sen, jestem w pełni świadomy że śnię”

Krok 3. Wizualizuj jakbyś był we śnie. Wyobraź sobie siebie w scenerii snu, jaki miałeś przed obudzeniem. Jeżeli nie pamiętasz snu, to wyobrażaj sobie siebie w świadomym śnie (np. jakbyś latał). Powtarzaj kroki 2 i 3 aż do zaśnięcia


Jeżeli wszystko poszło ok, powinieneś zasnąć i zacząć świadomie śnić.



WILD

Ta technika polega na przejściu ze stanu w którym jesteś obudzony, bezpośrednio do snu. Jest to możliwe za pomocą wyłapania fazy w której masz hipnagogi (granica między snem a byciem obudzonym) i skupieniu się na nich. Po prostu musisz obserwować jak się rozwijają i jeżeli zostaniesz odpowiednio długo świadomy to przejdziesz bezpośrednio do snu. Hipnagogi mogą mieć przeróżne kształty, począwszy od kolorowych kropek i kresek po pełne obrazy i scenki.


Oto jak to zrobić w 3 krokach:


Zrelaksuj Się

Połóż się wygodnie i zamknij oczy. Kiedy wdychasz powietrze napnij mięśnie stóp, kiedy wydychasz rozluźnij je. Potem przy wdechu napnij mięśnie łydek i rozluźnij je przy wydechu. Rób tak z każdymi mięśniami aż dojdziesz do głowy. Gdy zrobisz to dobrze, powinieneś się czuć totalnie rozluźniony- Twój mózg powinien przejść na fale alfa.


Zwracaj Uwagę

Teraz musisz zostać przytomny i nie odpłynąć w sen. Żeby to zrobić możesz:

*

Liczyć 1- Śnię, 2 Śnię, 3 Śnię itd.
*

Zwracać uwagę na swój oddech i liczyć wdechy i wydechy.
*

Wyobrazić sobie siebie idącego po schodach w dół, liczącego każdy stopnień
*

Kombinację kilku z powyższych


Wejdź W Sen

Jeżeli zostaniesz przytomny to dotrzesz do stanu gdzie hipnagogi będą stawały się coraz wyraźniejsze a Ty będziesz czuł że możesz wejść w sen. Nie da się opisać tego uczucia, to po prostu wiesz. Kiedy dotrzesz do tego momentu, po prostu złap jakiś obraz i zrób zbliżenie na niego – to powinno Cię wciągnąć w sen.


Ćwicz

Przy tej technice najtrudniej jest zostać przytomnym i nie odpłynąć w sen, dlatego może minąć trochę czasu zanim ją opanujesz, ale naprawdę warto. Gdy już opanujesz ją dobrze, będziesz w stanie wejść w sen bez odliczania – wystarczy się zrelaksować.




WBTB

Ta metoda jest uważana za bardzo efektywną, ja jej nie próbowałem, bo po prostu jestem śmierdzącym leniem. Polega ona na ustawieniu sobie budzika kilka godzin wcześniej niż planujemy wstać. Gdy się obudzisz idź i porób coś związanego ze świadomym snem. Możesz poserfować po stronach w internecie o świadomych snach, poczytać dziennik snów itp. Kiedy czujesz że świadomy sen to jedyna myśl która prześladuje Twój umysł, możesz pójść ponownie spać.


Można łączyć tą technikę z MILD i WILD.



Ciekawe Zjawiska Związane Ze Snem


Mogło się zdarzyć że przeżyłeś już niektóre z niżej opisanych przeze mnie zjawisk w przeszłości. Jeżeli tak, to teraz się dowiesz czym tak naprawdę są, a jeżeli nie, to będziesz wiedział czym są jeżeli Ci się kiedykolwiek przydarzą.


Fałszywe Przebudzenie

Fałszywe przebudzenie ma miejsce kiedy się obudzisz i robisz wszystkie normalne czynności jakie robisz np. rano (wstajesz z łóżka, myjesz zęby) ale tak naprawdę to wciąż jest sen. Po chwili budzisz się jeszcze raz i dopiero zauważasz że nie obudziłeś się tak naprawdę. Czasem dzieją się ciekawe rzeczy, bo możesz się fałszywie przebudzić i zacząć zapisywać sen który śnił Ci się tej nocy, by po chwili obudzić się jeszcze raz – może to być irytujące dla osób które często mają fałszywe przebudzenia;) Możesz również przekształcić fałszywe przebudzenie w świadomy sen, wystarczy że zrobisz test rzeczywistości. .


Paraliż Przysenny

Kiedy śpisz Twój mózg nakłada na Twoje ciało „klatkę” która paraliżuje i blokuje wszystkie Twoje mięśnie. Ma to na celu to, żebyś nie poruszał np. rękoma i nogami kiedyś śnisz. Może zdarzyć się, że przebudzisz się ze snu wciąż mając nałożoną klatkę – wtedy jesteś obudzony ale nie możesz się poruszać. Często temu zjawisku towarzyszą halucynacje – ludzie opisywali że czuli i widzieli kosmitów którzy chcieli wyciąć im organy, że słyszeli widma, jęki, krzyki, widzieli duchy. Dla kogoś kto nie wie czym taki stan jest wywołany, może to być straszne przeżycie.

Jeżeli zdarzy Ci się obudzić sparaliżowanym, to żeby przywrócić sobie władanie nad ciałem wystarczy poruszyć jakąś częścią ciała – wystarczy że poruszysz tylko delikatnie a wróci Ci władanie we wszystkich mięśniach. Skup się np. na dużym palcu u nogi i ze wszystkich sił fizycznych i mentalnych staraj się nim poruszyć. Gdy uda Ci się tylko drgnąć nim, paraliż minie.



Czym Są Sny


Jest wiele teorii na to czym są sny. Przybliżę Ci kilka z nich:



Naukowa

Twój mózg posiada specjalny ośrodek odpowiedzialny za sny który uaktywnia się w fazie REM. Gdy to nastąpi, Twój umysł zostaje bombardowany losowymi impulsami i stara się złożyć z nich coś sensownego. I tak powstaje sen :D


Sceptyczna

Sen jest wynikiem układania i porządkowania przez mózg wydarzeń i doświadczeń z całego dnia.



Psychologiczna

Twoje sny są niejako mechanizmem zabezpieczającym dla Twojej podświadomości, która daje upust i uwalnia podczas snu wszystkie rzeczy których nie mógłbyś zrobić w normalnym życiu. Rozładowuje się ze wszystkich nagromadzonych informacji, a że prawda i klarowne obrazy mogłyby być zbyt szokujące, to używa ona symboli.


Duchowa

W snach otrzymujesz znaki, sygnały i informacje od Boga. Możesz je rozszyfrować i wyciągnąć z nich prawdę dla siebie.


Moja Teoria

A co za różnica czym jest sen – nie dbam o to. Ważne jest to, że świadomy sen pozwala mi świetnie się bawić, rozwijać i poznawać nowe rzeczy, pozwala rozwijać moją kreatywność i wyobraźnię, Czy sen ma jakieś symbole i znaczenia pozaziemskie ? Nie sądzę, a jeśli tak to nie dbam o nie.





Historia Świadomego Śnienia



Pomimo tego że świadome śnienie zdobywa we współczesnym społeczeństwie coraz to większą popularność, to nie jest one wynalazkiem współczesnej generacji. Korzenie świadomego śnienia sięgają czasów starożytnych lecz dopiero współczesny człowiek zaczął badać naukowo fenomen tego zjawiska.

Technik świadomego snu używali szamani starożytnych plemion, żeby kontaktować się z Bogami, z duchami i żeby szukać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Najstarszymi znanymi ludźmi którzy potrafili śnić świadomie byli żyjący przeszło 40.000 lat temu aborygeni.

Tybetańscy jogini używali świadomego snu żeby przebudzić się ze „snu” jaki my nazywamy rzeczywistością. O świadomym śnie wspominali tacy ludzie jak Św. Tomasz z Akwinu czy Sigmund Freud. Współczesne badania nad snami rozpoczął w 1977 LeBerge, które na początku nie przynosiły rezultatów, ale przyniosły rozgłos publiczny który padł na temat snów. LeBerg jest również autorem techniki wywoływania świadomego snu MILD.






http://www.DrugaDroga.com

Rozwój Osobisty I Filozofia Tylko Dla Inteligentnych




Prawa Autorskie: Artykuł Jest Własnością Intelektualną Autora. Możesz udostępniać i powielać ten artykuł TYLKO jeżeli:

1) Powielasz artykuł w NIEZMIENIONEJ formie

2) Zakaz używania moich tekstów do celów komercyjnych

3) Umieścisz następujące informacje o autorze tego artykulu na początku i na końcu tekstu:

Autorem tego artykułu jest:

www.DrugaDroga.com - Rozwój Osobisty I Filozofia Tylko Dla Inteligentnych (link musi być klikalny i aktywny)


Bardzo chętnie dzielę się wiedzą i dlatego zezwalam na przekazywanie tego artykułu dalej, ale tylko z uwzględnieniem powyższych warunków -wystarczy że umieścisz adnotację o autorze i link zwrotny . Wszelkie oznaki łamania powyższych zasad będzie skutkowało wyciąganiem konsekwencji prawnych od osób które je łamią - zastanów się dwa razy czy stać Cię na to żeby płacić duże grzywny za kradzież wartości intelektualnej albo na siedzenie w ciasnej celi za taką głupotę.
---

DrugaDroga.com - Rozwój Osobisty I Filozofia Tylko Dla Inteligentnych


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Właściwości soku z brzozy

Autorem artykułu jest Anna Kacperska



Sok z brzozy podobno pomaga w wielu schorzeniach i warto go pić, szczególnie zimą, kiedy mamy obniżoną odporność i chcemy mieć lepsze samopoczucie. Czy badania naukowe potwierdzają właściwości soku z brzozy?

brzozaŚwieży sok z brzozy bardzo ceniono w medycynie ludowej. Był uważany za napój boski, który daje siłę i urodę. Sok zawiera przyswajalny cukier i kwasy organiczne (jabłkowy i cytrynowy). Jest także źródłem wielu składników mineralnych: potasu, magnezu, fosforu, wapnia, żelaza, a także miedzi. W soku z brzozy występują również aminokwasy, witaminy z grupy B oraz witamina C. Napój ten zawiera także polifenole, garbniki i glikozydy. Dzięki zawartości tylu cennych substancji, sok z brzozy stymuluje ogólny metabolizm (Deslauriers, 2000; Perkins, van den Berg, 2009; Sehm, 2007).

Stężenie związków fenolowych w soku z brzozy może wynosić do 0,1mg/l (Perkins, van den Berg, 2009). Są to przede wszystkim: luteolina oraz kwercetyna. Naukowcy wykazali, że wszystkie te związki wpływają na enzym zwany „TBK1”, hamując jego zdolność do aktywacji danego sygnału biologicznego wpływającego na powstanie stanu zapalnego.Zapalenia mogą zwiększać zachorowalność na niektóre choroby jak nowotwory, choroby serca, oporność na insulinę. Ważne więc dla naszego zdrowia są związki przeciwzapalne. W badaniach wykazano, że właśnie luteolina, której źródłem jest m.in. sok z brzozy, w największym stopniu hamuje działanie enzymu TBK1 zwiększającego ryzyko wystąpienia stanu zapalnego w organizmie (Agricultural Research Service).

Zatem, rzeczywiście warto pić sok z brzozy, szczególnie teraz kiedy jesteśmy narażeni na atakujące wirusy i inne czynniki, jakie niesie ze sobą zima. Poza tym, nasza odporność jest obniżona także poprzez nadmiar pracy, stres, brak snu, siedzący tryb życia, nieodpowiednie odżywianie, czy też zanieczyszczenie środowiska. Picie soku z brzozy jest naturalnym sposobem wzmacniania organimu przed wymienionymi czynnikami zwiększającymi ryzyko infekcji.

Literatura:
1. Deslauriers, I. (2000) Recovery, Separation and Characterization of Phenolic Compounds and Flavonoids from Maple Products. – Montreal: McGill University, 105 p.
2. Perkins, T.D., van den Berg, A.K. (2009) Maple Syrup – Production, Composition, Chemistry, and Sensory Characteristics. In: Advances in Food and Nutrition Research,Vol. 56. – Amsterdam etc: Elsevier/Academic Press, pp. 104 – 140.
3. Sehm, E. (2007) Birkensaft. Das Gesundheitselixier aus der Natur. - Norderstedt: Books on Demand GmbH, 52 S.

---

Anna Kacperska

www.metamorfozadiety.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zakup roweru rekreacyjnego

Przed zakupem roweru musimy poświęcić trochę czasu, aby sprecyzować przede wszystkim do jakich celów będziemy go używali i po jakim terenie będziemy najczęściej się poruszali naszym jednośladem. Najczęściej kupowanymi rowerami w Polsce są rowery górskie, które dzięki stosunkowo masywnej ramie oraz szerokim 26 calowym oponom świetnie nadają się do jazdy po lasach i bezdrożach, a także dobrze sprawdzają się na dziurawych polskich drogach. Gdy mamy zamiar jednak częściej jeździć po asfaltowych drogach, dobrym wyborem będzie rower crossowy. Posiada on cieńsze z reguły 28 calowe opony, co pozwala na szybszą i mniej męczącą jazdę po drogach bardziej ubitych i twardych niż rowery górskie. Dla osób lubiących wyprawy rowerowe najlepszym wyborem będzie rower trekkingowy, który różni się od crossowego tym, że posiada w wyposażeniu dodatkowo bagażnik, błotniki oraz oświetlenie. Kupując rower nie warto oszczędzać, a w szczególności nie są polecane rowery, sprzedawane w supermarketach. Najlepiej zdecydować się na jedną ze znanych rowerowych marek jak np. Author, Giant, Merida, Kellys, Trek. Bardzo dużą popularnością cieszą się polskie marki takie jak Kross oraz Unibike, które są tańsze, ale nie ustępują jakościowo zagranicznym konkurentom.

rama

Gdy zdecydujemy się już na konkretny typ, będziemy musieli zastanowić się następnie nad podzespołami naszego przyszłego roweru. Ważny jest dobór odpowiedniej ramy i jej rozmiaru. Jeśli chodzi o materiał z którego powinna być wykonana rama, to powinno to być aluminium, gdyż jest to materiał charakteryzujący się lekkością ale także dobro wytrzymałością. Musimy także dobrać rozmiar ramy odpowiednio do naszego wzrostu. Jest to bardzo ważne, ponieważ w razie nie odpowiedniego doboru, będziemy w trakcie jazdy zużywali znacznie więcej sił niż jadąc na rowerze dobrze z dobrze dobraną ramą. Jest bardzo prosty sposób na wybór odpowiedniej ramy do naszego wzrostu. Należy zejść z siodełka i stanąć tak aby rama znajdowała się między naszymi nogami, jeśli odległość od ramy do krocza będzie wynosiła ok. 10cm to znaczy że rama jest dla nas dobra, jeśli nie to wtedy należy sprawdzić inne rozmiary ram.

siodełko

Ważny jest wybór odpowiedniego siodełka. Od tego w dużym stopniu zależy komfort jazdy na naszym przyszłym rowerze. Tu także nie warto oszczędzać i postawić na znane i sprawdzone firmy. Dostępne są siodełka dla kobiet i dla mężczyzn. Różnią się one od siebie dosyć znacząco ze względu na fizjonomię obu płci, dlatego nie jest w skazane aby mężczyźni jeździli na damskich siodełkach i odwrotnie. Siodełko nie powinno być ani zbyt miękkie ani zbyt twarde, bardzo dobre są siodełka żelowe. Warto zainwestować w rower który posiada amortyzację sztycy, w znacznym stopniu zwiększy to komfort jazdy.

Elementem na który należy zwrócić uwagę przy kupnie roweru są amortyzatory. Nie warto kupować roweru, który nie jest w nie wyposażony szczególnie gdy kupujemy rower górski. Najlepiej gdy amortyzatory będą posiadały blokadę oraz regulację skoku, aby w zależności od terenu po którym jeździmy móc go odpowiednio regulować.
O autorze
interesuję się sportem, moją pasją jest siatkówka, lubię jeździć na rowerze, a wolnych chwilach relaksować się przy dobrej muzyce oraz kawie...
Źródło: Kupujemy nowy rower - Karol Stopka

Techniki motywacyjne

Autorem artykułu jest Tomasz Bury



W artykule chcianym przedstawić 7 najpopularniejszych i według mnie dających najlepsze efekty technik motywacyjnych, które pozwolą Ci zrealizować marzenia i cele.

Motywowanie siebie i ludzi ze swojego otoczenia to czynnik, dzięki któremu gospodarka rozwija się a społeczeństwa bogacą. Zaledwie ułamek całej ludzkości jest odpowiedzialny za ten proces. Pozostali ludzie nie mają potrzeby lub nie mają motywacji do tworzenia wielkich rzeczy.

Najskuteczniejszą techniką według mnie jest poinformowanie ludzi ze swojego otoczenia o tym co planujemy zrobić. Wystarczy zwierzyć się najbliższym osobom. Dla naszego mózgu jest to bardzo waży sygnał. Człowiek będzie chciał zrobić wszystko, żeby zrealizować cel, o którym wiedzą jego przyjaciele, gdyż w przypadku braku jego realizacji będzie czuł się źle w obliczu swoich znajomych.

Kolejna technika to nagroda za realizację zamierzeń. Człowiek wiedząc, że czeka go nagroda za wykonanie zadania z chęcią je zrealizuje. Należy być konsekwentnym i po nagrodę sięgnąć po zrealizowaniu celu

Następna metoda to „Mniejszy sukces na początek" - rozpoczynając wykonywanie zadania należy zacząć od łatwych mikro-celów. Ich szybkie i zakończone sukcesem wykonanie wprawi człowieka w pozytywny nastrój, który przełoży się na sukces w realizacji cięższych i bardziej skomplikowanych zadań.

Podobna technika polega na podzieleniu dużego zadania na małe nieskomplikowane zadania i realizowanie ich jedno po drugim.

„Negatywne konsekwencje" - wizualizacja komplikacji i negatywnych wydarzeń w momencie niewykonania zadania to silny czynnik motywujący do aktywnego realizowania celu. Jest to niewątpliwie skuteczna metoda biorąc pod uwagę fizjologię człowieka. Odmiana tej metody jest wizualizacja pozytywnych wydarzeń jakie nastąpią w momencie wykonania zadania.

Użyj wyobraźni i stwórz w swojej głowie obraz tego co ma zostać wykonane. Widząc to w swojej głowie łatwiej wpaść na genialne rozwiązania i kreatywnie zrealizować cel.


Wykorzystując powyższe metody jestem przekonany, że łatwiej będzie wziąć się w garść i realizować rzeczy, do których ciężko się zabrać. Sumiennie realizuj swoje cele. Aktywnie wykorzystuj zaproponowane metody, dostosowuj je do swoich potrzeb. Działaj !

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 5 grudnia 2010

Z przymróżeniem oka - cz.I

Dla amatorów ołowianego poczucia humoru – część I

Różni są ludzie, różne ich charaktery i charakterki. Różne są rowery: jednokołowe, wielokołowe, górskie, szosowe, treningowe, stacjonarne, popsute, naprawione, za duże, nieużywane, produkowane, sprzedane, reklamowane, za drogie, jadące jeden za drugim, pędzące z góry, prowadzone pod górę, skradzione, bez siodełka, wystające z wody, wodne, podwodne… nie, tu się zagalopowałem, raczej jeszcze takich nie ma! Lecz bez wątpienia nie pomylę się wymieniając dalej rowery policyjne, straży miejskiej, torowe, z przerzutkami, z hamulcami ( bardzo wskazane ), jeszcze naprawiane ( wcześniej wspomniałem o już naprawionych), lekkie, w sam raz i za ciężkie, zielone, czerwone, importowane, eksportowane, przemycone, zabłocone, pordzewiałe.
Literatura z lat słusznie minionych dostarcza wiedzy o rowerach niedostępnych w ogóle, nieobecnych w sprzedaży, także komunijnych, składakach i Ukrainach. Nie możemy zapomnieć o wcześniejszych rowerach drewnianych, bez łańcucha, bez pedałów, bez świateł i bez karty rowerowej. Ba! Warto też wiedzieć, że były też czasy gdy rowerów nie było w ogóle! Brrr!!!
Dożyliśmy na szczęście takich czasów, że spotykamy rowery jadące z naprzeciwka, pod wiaduktem, czekające przed barem piwnym, odpoczywające kołami do góry jak i leżące czy to na własnym boku czy na boku drogi ( choć zdarza się że i na niej samej).


Źródła zbliżone do dobrze poinformowanych donoszą o rowerach odrzutowych ( to nie żart – opowiem o tym innym razem), przyszłość ma przynieść modele poruszające się w poprzek i z wykorzystaniem siły kinetycznej będącej ubocznym produktem nadmiernej potliwości rowerzysty ( im większa potliwość, tym większa kinetyka dodatkowo wspomagająca siłę napędową). Aspekt futurologii rozwinę w innych częściach DLA AMATORÓW OŁOWIANEGO POCZUCIA HUMORU skupiając się dziś na stanie aktualnym i jak najbardziej rzeczywistym.
Zakładam, że czytającym artykuł nieobce są rowery uczestniczące w kraksach jak i je unikające. Wśród tych pierwszych spotykamy wychodzące bez szwanku jak i powiększające zasoby surowców wtórnych. Nie tylko w powyższych ( kraksy) sytuacjach widywane są rowery zwalniające, hamujące, przyspieszające, z przebitymi oponami i dętkami, chcącymi i mogącymi dalej jechać – a kolarz nie chce!
Są rowery sprezentowane ( wujek, ciocia), kupione ( wujek, ciocia), nie kupione (znowu wujek i ciocia). Są rowery śnione ( często) i wyśnione ( rzadko). Są rowery widziane z podwórka czy balkonu. Są jadące na dachach samochodów jak i w toaletach wagonów PKP.
Matka Ziemia znosi rowery stalowe, aluminiowe, karbonowe, napompowane, z kluczami zapasowymi i bez nich, jadące po terenie zabudowanym, lesie, bezdrożach i nie wiadomo gdzie i po co. Są rowery startujące w wyścigach, maratonach, uczestniczące w wycieczkach, rajdach, dostarczające listy i paczki, uciekające przed psami a niekiedy i widłami.
Znam rowery niekompletne ( brak szprychy), przeładowane ( dwóch i więcej pasażerów + kierowca), niepraktyczne ( zbudowane z zapałek), z reklam, z opowieści i z autopsji. Są też zaśnieżone, oblodzone, zapiaszczone, z pochylonym rowerzystą, z wyprostowanym rowerzystą, przejeżdżające na czerwonym świetle, trzymające się kupy ((jakkolwiek by to nie rozumieć), stojące na starcie, jadące na trasie, stojące na mecie i dostępne w necie.

cdn.
Grzegorz

sobota, 4 grudnia 2010

ROWEROWE REKORDY PRĘDKOŚCI

ROWEROWE REKORDY PRĘDKOŚCI
Rower większości z nas służący jako sprzęt turystyczno-rekreacyjny, pełni też funkcje praktycznego środka transportu. Dużej rzeszy użytkownikom sprawia radość jako narzędzie sportowych uniesień, tak amatorskich jak i zawodowych, w pełni profesjonalnych.
W zależności od rodzaju posiadanego roweru, poziomu wytrenowania, ukształtowania terenu, warunków atmosferycznych oraz… jakości nawierzchni po której się poruszamy, można z naszych bicykli wycisnąć różne prędkości. Dla mnie, jako zapalonego amatora roweru szosowego, póki co graniczną krótkotrwałą prędkością jest niewiele ponad 80 km/h osiągniętą podczas jazdy z góry podczas jednego z maratonów szosowych. Wrażenia i adrenalina są niesamowite i niepowtarzalne!
Dużą frajdę daje jazda w zgodnie pracującym peletonie, długotrwale utrzymujące się wskazania licznika w przedziale 40-50 i więcej km/h nie należą do rzadkości.
Powyższe jednak nijak się ma do światowych, udokumentowanych i możliwych do osiągnięcia prędkości z wykorzystaniem wehikułu napędzanego siłą mięśni nóg:
1) osiągnięta krótkotrwała prędkość mierzona na płaskim odcinku 200 m to 130,36 km/h ( specjalnie skonstruowany rower, prędkość osiągnięto tylko i wyłącznie z pracy nóg kolarza, bez zewnętrznego wsparcia aerodynamicznego. Rekord osiągnięto w 2002 roku w USA);

2) zjazd z góry po śniegu – 222 km/h ( specjalna konstrukcja roweru jak i ubioru kolarza, wynik osiągnięto w 2001 roku we Francji. Maksymalne nachylenie stoku wynosiło 76 stopni, długość 1.760 m. Graniczna prędkość osiągnięta została już po 8,2 s);

3) zjazd z góry po śniegu – 210,4 km/h. Rekord wpisany jest w kategorii rowerów standardowych, pobito go w Chile w 2007 roku zjeżdżając po 2-kilometrowym stoku z nachyleniem 45 stopni;

4) na koniec MOCNE UDERZENIE – 267 km/h !


materiał powstał z wykorzystaniem ogólnodostępnych danych internetowych

Grzegorz

piątek, 3 grudnia 2010

Po Imagis Tour 2006

Jest piątek,11 sierpnia 2006 roku, godzina 8.oo.Za chwilę armatni wystrzał z portowego nabrzeża da sygnał do rozpoczęcia Imagis Tour ,drugiego ultra maratonu rowerowego Świnoujście – Ustrzyki Górne. To równo 1008 km!
Kto się na to decyduje? Czym kierują się uczestnicy maratonu?
Szczerze przyznam, iż na te i inne pytania niełatwo jest odpowiedzieć. Szczególnie zaś przy założeniu, że chcielibyśmy w pełni zaspokoić ciekawość nie tylko własną , ile naszego otoczenia i osób postronnych, na co dzień nie związanych emocjonalnie z – trzeba to podkreślić – uprawiającymi dość ekstremalne hobby.
Tegoroczny , drugi z kolei ultra maraton zgromadził na starcie 27 zawodników. Ubiegłoroczną edycję rozpoczęło 14 uczestników. Imprezie przybywa więc na popularności! Celem wyścigu jest m.in. zmierzenie się z odległością, zmęczeniem, poznanie reakcji organizmu na skrajny wysiłek. Dla każdego uczestnika w jakiejś mierze ważny jest oczywiście aspekt sportowy i – jak sądzę - pofolgowanie małej próżności tkwiącej w każdym człowieku. Ambicja , rywalizacja od pokoleń towarzyszy nam będąc motorem rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego .
Dla organizatora i głównego sponsora ważnym był aspekt marketingowy.

A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie / L. Staff /
Kika słów o zasadach ultra maratonu :
jest to wyścig jednoetapowy z 72-godzinnym limitem pokonania trasy. Start ma miejsce w Świnoujściu, meta znajduje się ponad 1.000 km dalej , w Ustrzykach Górnych w Bieszczadach. Ja sam, patrząc na mapę Polski , nawet teraz już po ukończeniu zmagań, nie mogę oprzeć się wrażeniu , że zmierzenie się z taką odległością mimo wszystko musi wiązać się z pewną dozą szaleństwa. Szaleństwa popartego jednak solidnymi przygotowaniami i pełną wiarą we własne umiejętności.
Trasa prowadziła przez Wolin, Płoty, Łobez, Drawsko Pomorskie., Kalisz, Wałcz, Piłę, Bydgoszcz, Toruń, Włocławek, Gostynin, Żyrardów, Radom, Ostrów Świętokrzyski, Rzeszów, Sanok. Co 50-60 km rozmieszczone były punkty kontrolne, na których odnotowywano i potwierdzano obecność kolarzy. Punkty kontrolne dawały też możliwość uzupełnienia wody w bidonach oraz zaopatrzenia się w kanapki ,batony ,owoce .
Na trasie przygotowane zostały dwa tzw. duże punkty kontrolne. Pierwszy na 313 kilometrze w okolicach Bydgoszczy oraz drugi przed Rzeszowem na 700 kilometrze. Punkty te gwarantowały kolarzom gorący posiłek , możliwość wzięcia prysznica i – dla chętnych – noclegu. Nie wszyscy z tej ostatniej propozycji korzystali !

Wypoczynek, jak wszystko kończy się zmęczeniem / A. Dumas /
Przerwy w jeździe nie powodowały zatrzymania czasu .Zasada była prosta – czas pokonania trasy liczony jest od startu do przekroczenia linii mety!
Ubiegłoroczny zwycięzca pokonał dystans w czasie 39 h 30 min, ostatni z zawodników przekroczył linię mety po 68 godzinach.
Jak było w tym roku?
Po starcie wszyscy jedziemy razem. Rozpoczynamy spokojnie wykorzystując siłę peletonu. Tempo w granicach 35 km / h nie powala z nóg. Część z nas ma jednak świadomość tego , iż wszystko co najważniejsze dopiero przed nami. I na pewno w miarę szybko dojdzie do naturalnego podziału grupy. Część uczestników już na starcie założyła , iż celem będzie jedynie / ? /ukończenie maratonu. Dla części ważnym jest poprawienie ubiegłorocznych wyników. Dla niektórych wyzwaniem jest poprawienie ubiegłorocznego rekordu trasy.
Rozgrzane mięśnie powodują, iż łatwiej jest zwiększyć tempo. I tak się dzieje. Dochodzi do pierwszych podziałów peletonu. Przed Łobzem czołówkę tworzy jedenastu kolarzy / w tym piszący ten tekst oraz Adam z Drawska Pomorskiego / .
Pogoda jest wręcz wymarzona. Jest chłodno, lecz nie zimno. Nie pada…
Jak to nie pada ?
Przed Wałczem prawie oberwanie chmury! Leje jak z cebra. Wszyscy przemokliśmy do cna.Za Wałczem pokazało się słońce. Nie dalej jak za Piłą byliśmy wysuszeni, w butach jednak chlupotało.

Lepiej zużywać się niż rdzewieć / Diderot /
Po pokonaniu ponad 300 km wjeżdżamy na pierwszy duży punkt kontrolny. Nie ma jeszcze godziny osiemnastej. Nadal nasza jedenastka tworzy czołówkę. Dotychczasowa średnia z jazdy to niewiele mniej od 33 km/h. Posilamy się, odświeżamy, zmieniamy ubiory na cieplejsze / przed nami nocna jazda / , sprawdzamy oświetlenie i po około godzinnej przerwie ruszamy dalej. Jeden z kolegów zdecydował się na dłuższy postój. Zamierza w dalszą drogę ruszyć nazajutrz po przespanej nocy.
Zaczyna się szarówka , przed Toruniem zapadają ciemności. Przed nami nocna jazda , zgodnie z podjętymi indywidualnie przed wyścigiem i grupowo realizowanym założeniem, jazdę kontynuować będziemy non stop.
Jak na to zareagujemy? W moim i Adama przypadkach nie mamy punktu odniesienia. Jest to nasz pierwszy tak długi dystans.
Póki co problemy związane z sennością , znużeniem czy chwilowymi słabościami nas nie dotyczą.
Toruń zostawiamy po lewej ręce, mijamy Włocławek, Gostynin , Sochaczew, Żyrardów …
Nie obywa się jednak bez zdarzeń losowych. Guma , czyli przebicie dętki jest czymś przypisanym do kolarskiego hobby. Nasza dziesiątka doświadcza tego kilkakrotnie. Grupa solidarnie pomaga i czeka na pechowców. Dwóch z nas w niewielkich odstępach czasu po dwakroć doświadcza tego pecha.
Nas , kolarzy ,takie zdarzenie nie ekscytuje. Czym innym jest jednak coś prawie codziennego , lecz w zaistniałego w nietypowej porze! Jest grubo po północy, pomagając koledze dziesięciu kolarzy stojąc półkolem na poboczu drogi przyświeca pechowcowi umożliwiając mu zmianę dętki .Przejeżdżający kierowcy wręcz bezwiednie zwalniają podekscytowani sytuacją. Niewiele widząc w ciemnościach na pewno są zaintrygowani.
Żartując zauważamy, iż bez problemu możemy być wzięci za egzorcystów …
Zbliżający się świt to dla nas moment przesilenia. Brak snu, zmęczenie i mimo wszystko monotonia powodują , iż walczymy z własnymi słabościami. Ucichły rozmowy. Przez Polskę snuje się smutny peleton ,głowy zwieszone, wzrok wtopiony w asfalt.
Wschodzące słońce budzi nas do życia. Zaczynamy kolejny dzień. Za kilka godzin zostawimy za sobą dobę jazdy.
Przed nami Radom. Za nami Radom. Przed nami Ostrowiec Świętokrzyski. Za nami Ostrowiec Świętokrzyski.
Wjeżdżamy na drugi duży punkt kontrolny. Do mety pozostało ok. 300 km . Czterech z naszej dziesiątki decyduje się na dalszą jazdę po ok.30 – minutowej przerwie. Pozostała szóstka wraz ze mną i Adamem dokonuje gruntowniejszej toalety i ruszamy w godzinę po naszych kolegach.
Jak pokazał czas , był to w zasadzie ostatni podział naszej grupy. Czołowa czwórka powiększając przewagę dojechała do mety w 38 h 46 min. Nasza szóstka zjawiła się na mecie o g.1.19 z soboty na niedzielę, t.j. po 41 h i 19 minutach od startu.
Z trasy wycofało się 4 uczestników , w tym jeden z powodu doznanego urazu. Ostatni zawodnik przekroczył linię mety po 67 godzinach jazdy.
Druga edycja Imagis Tour za nami!
Było to niesamowite przeżycie i doświadczenie. Lepiej poznaliśmy siebie samych i kolegów.
Każdy z uczestników analizuje pokonane kilometry. Wszyscy cieszą się z pokonania trasy, jednak już teraz analizujemy błędy i niewykorzystane szanse. Robi to każdy z uczestników ultra maratonu .
Czas na regenerację i przygotowanie się do ostatniego maratonu z cyklu Pucharu Polski / połowa września, Świnoujście ,510 km / .
Czy wystartuję w przyszłorocznym Imagisie ?
Czy wystartuje Adam ?
Jak sądzicie ?

Grzegorz

Rower górski to nadal przyszłość

Autorem artykułu jest Kacper Pawłowski



Zapraszamy do zapoznania się z unikalnym testem wspaniałego roweru górskiego, jedyny w swojej klasie, chcesz wiedzieć jaki to rower..przeczytaj test!
Rodzima firma z Przasnysza stanęła na wysokości zadania i wyprodukowała rower porządny i mocny, a przy tym zadbała o dokładne wykonanie i ciekawy, przyciągający wzrok design jakim charakteryzują się nietuzinkowe rowery górskie.
Kilka dni testów i sporo kilometrów które pokonałem na tym rowerze zapamiętam głównie z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście rama o której napiszę za chwilę, a drugi to wyjątkowe zainteresowanie jakim cieszy się rower gdy gdzieś na chwilę przystaniemy .

Testujemy rower
Pierwsze co rzuca się w oczy w tym rowerze to rama. Z daleka wygląda jak wykonana z karbonu, brak widocznych spawów, płynne przetłoczenie w górnej rurze ramy. Dopiero po stuknięciu palcem i dokładniejszym jej obejrzeniu zdajemy sobie sprawę, że to aluminium.
Firma Kross postawiła na znany stop aluminium o numerze: 7005. Rurki są potrójnie cieniowane i hydroformowane. Po ich pospawaniu rama, a dokładnie spawy są dokładnie oszlifowane – jest to rozwiązanie unikalne, stosowane raczej w rowerach wysokiej klasy - w technice szlifowania ramy odnajdujemy duże podobieństwo do produktów firmy Cannondale.

Rura pod-siodłowa jest o przekroju koła, reszta została sprawnie wytłoczona za pomocą hydroformowania. Dolna rura o przekroju przypominający trójkąt rozszerza się w stronę suportu, to daje lepsze rozłożenie przeciążeń i zwiększa sztywność w okolicach suportu. Górna rurka ma przekrój prostokąta, razem z dolną rurą obejmuje główkę ramy co daje niesamowitą sztywność wraz z zintegrowanymi sterami. Malowanie ramy jest proste i estetycznie wykonane, rower ma dzięki temu bardzo sportowy charakter, kojarzy się wręcz z rowerami oglądanymi na zawodach MTB.
W rowerze jest zainstalowana korba Truvativ FireX, która jest zintegrowana z osią suportu – rozwiązanie bardzo przydatne w trudnych technicznie podjazdach, do czego używane są głównie rowery Kross.
Trzeba jeszcze wspomnieć o siodełku Blaze firmy San Marco, które jest komfortowe nawet podczas długich wycieczek, ale również ma bardzo sportową linię idealną do maratonów.

Koła i hamulce
rowery górskieKoła zbudowane są z niezbyt lekkich lecz sztywnych obręczy Alexrims X2100, na początek powinny w zupełności wystarczyć.
W połączeniu z piastami Joy Tech otrzymamy kompromis między masą, a ceną roweru. Prowadzą sie dość lekko i wraz z oponą Schwalbe Smart Sam o rozmiarze 2,1 nawet nieźle przyspieszają. Tu trzeba pochwalić opony której bieżnik poradzi sobie niemal w każdym terenie, a specjalna budowa środkowej części gumy zapewni nam niskie opory na ubitych drogach.
Dość wysokie boczne klocki dają gwarancję dobrego trzymania się w zakrętach nawet przy luźnym podłożu. Hamowanie odbywa się za pomocą v-break-ów Avid Single Digit 7, jest to znana i sprawdzona konstrukcja, która nie zawiedzie nawet cięższych kolarzy.

Napęd
Do napędzania Kross Level A6 zastosowano osprzęt firmy Shimano SLX i łańcuch CN-HG53, całość uzupełniona o kasetę Sram PG-950. Do tego dochodzi wspomniana już wcześniej korba Firex.
Cały mechanizm sprawuje sie dość dobrze, tylna przerzutka szybko i precyzyjnie zmieniała biegi, nawet pod dużym obciążeniem przy pokonywaniu dużych podjazdów.
W tylnej przerzutce zastosowano technologię Shadow, która działa precyzyjnie w każdych warunkach, co ciekawe przerzutka prawie nie wychodzi poza obrys roweru, co chroni ją przed różnymi wystającymi przedmiotami.
Wszystko to wraz z manetkami tej samej grupy SLX (technologia 2-Way Release, która pozwala na zrzucanie biegów w dwóch kierunkach, kciukiem lub palcem wskazującym) Jest to bardzo dobrze przemyślana konstrukcja, która nie zawiedzie nawet wymagającego bajkera.
Całość jest przytwierdzona do kokpitu złożonego w całości z podzespołów Truvativ XR. Kierownica jest prosta i sztywna, czyli to co sprawdza sie w wyścigach xc i maratonach.

Amortyzator
Rower został wyposażony w amortyzator Rock Shox Dart 3 zastępujący znaną linię Judy. Zaopatrzony jest w rozwiązanie techniczne umożliwiające jazdę w terenie co nie zawsze oferuje konkurencja. Dodatkowo został wyposażony w blokadę skoku, której dokonujemy jednym kliknięciem manetki ulokowanej na kierownicy. Blokada w tym miejscu szczególnie ułatwiała życie na trasach o zmiennej charakterystyce podjazdów i zjazdów.
Testowany przez nas model ma 100mm skoku i może nie należy do najlżejszych, ale dzielnie się spisywał nawet w trudnych warunkach. Nieźle wybiera nierówności i płynnie pracuje w całym zakresie. Możliwe że dla lżejszych rowerzystów będzie trochę za sztywny i będzie przypominał raczej rasowy widelec dla maratończyków, który wybiera tylko naprawdę duże przeszkody, ale dla reszty będzie to naprawdę niezły amorek, golenie wykonane zostały z jednego bloku magnezu. Rock Shox posiada także mocowania pod hamulce tarczowe, co daje możliwość rozbudowy roweru.

Podsumowanie
Pozycja jaką przyjmujemy na nowym Levelu A6 jest raczej sportowa niż komfortowa, od razu czujemy, że stworzono go dla osób z zacięciem wyścigowym. Już po krótkiej jeździe można wyczuć wysoką sztywność boczną, co daję nam dużą efektywność w przekazywaniu energii kolarza na napęd.
Kross Level A6 jest bardzo posłuszny swojemu bajkerowi, składa się do każdego zakrętu tak jak sobie to wymyślimy. Jest bardzo żywiołowym rowerem, woli prędkość i wymagające trasy, niż płaskie turystyczne dróżki. Jazda tym rowerem przynosi wielka frajdę zarówno początkującym jak i bardziej zaawansowanym kolarzom. Level A6 spisuje się znakomicie na trudnych technicznie trasach jak i w niedzielnych wycieczkach za miasto ale zaznaczam że przeznaczeniem tego roweru są wymagające trasy, a nie okazyjna turystyczna przejażdżka. Jest dobrym sprzętem do rozpoczęcia kariery maratończyka. Trzeba pamiętać, że za tą cenę otrzymujemy doskonałą bazę, którą dla celów bardziej profesjonalnych będziemy musieli nieco zmodyfikować. Dla zaawansowanej jazdy amatorskiej ten rower jest rozwiązaniem idealnym, a stosunek ceny do jakości nie ma obecnie konkurencji na rynku rowerowym.

www.t-bike.pl
---

Sklep Rowerowy T-BIKE.PL - rowery górskie, mtb, miejskie - sprzedaż i serwis rowerów.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rower treningowy na poprawę sylwetki

Autorem artykułu jest Przemysław Kałka



Parę tygodni temu naszła mnie myśl, aby wyciągnąć z piwnicy rower. Wyczyścić go dobrze, nasmarować i przygotować do nowego sezonu. Sezonu 2009 – czasu powrotów. Wznowiłem treningi po trzech latach przerwy. Dobry momentem okazał się czas kiedy patrząc w lustro – miałem wrażenie, że to nie ja. To nie moje ciało.
Wchodząc na wagę stwierdzałem: „za czasów młodości, kiedy to treningi były najważniejsze, nie mogłem przekroczyć 80kg”. A tego dnia moja waga ukazała magiczną cyfrę 88kg. Stwierdziłem – dosyć. Nie będę sam się okaleczał. Wyciągnąwszy rower treningowy, postanowiłem zmienić swoje przyzwyczajenia. Od pary tygodni na rowerze spędzam minimum 3 dni w tygodniu po około 30-60 minut. Efekty widoczne, spadło ok. 5-6cm w pasie, i na wadze ukazuje się teraz 82-83kg.

Rower treningowy – który używam jest już wysłużony (3-4 sezony używany był przez kogoś innego). Wykorzystuję obecnie możliwości – jazdy na świeżym powietrzu (zimą już tak pięknie nie będzie). Na szczęście znalazłem już kilka sztuk rowerów treningowych – stacjonarnych. Do zimy jeszcze troszkę, ale już dziś myślę o tym, który rower „zainstaluje” w swojej małej siłowni. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony cenami. Są takie, na które mnie stać, a jest kilka modeli – w których cenie kupiłbym samochód. Ale czego się nie robi dla zdrowej sylwetki ?

Patrząc na siebie po tym okresie jak wznowiłem treningi i dołączyłem do tego rower jestem miło zaskoczony. Oprócz tego, że zdarza mi się wsiadać na rower i jechać przed siebie (tak daleko aż mi się znudzi) i trwa to niekiedy ok. 2-3 godzin. Sporo poprawiła mi się kondycja. Kiedyś problemem było podbiegnięcie do tramwaju czy autobusu, a teraz to żaden problem. Zdarza się tak, że zamiast roweru – wychodzę pograć w piłkę. Pierwsze mecze były najtrudniejsze po 15 minutach brak sił. I musiała być przerwa. A teraz gramy po 30 minut i krótsza przerwa. Uważam, że to właśnie od jazdy na rowerze poprawiła mi się tak wydolność i kondycja. Wiadomo sam rower cudów nie zdziała – więc czasami trzeba również pobiegać. Uwielbiam ganiać za piłką (człowiek się na ogląda piłkarzy w TV, a później sam chce to wszystko robić, to co oni potrafią z piłką). Ostatnio spędzam każdą możliwą chwilę na rowerze, i zdarza mi się że korzystam z niego 5 razy w tygodniu.
Moja rada – zamiast w ciepły dzień wsiadać do samochodu – proponuję podjechać do pracy rowerem (inaczej to się ma, jak mamy 20km do pracy – wtedy już tak nie za ciekawie...). Aczkolwiek od czasu do czasu można podjechać na dwóch kołach, niż na czterech. Może potrwa to dłużej – ale lepsza będzie kondycja i wydolność. A i sylwetka smuklejsza.
Mój stary znajomy od prawie 15lat jeździ wszędzie rowerem. To po prostu jego hobby, i szczerze? Podziwiam go. Mając prawie 50lat, nie wygląda na swój wiek. Ludzie dają mu średnio 10lat mniej. I dla niego nie istotne czy zima czy lato. Zdziwiło mnie kiedyś jak zobaczyłem go zimą na rowerze. Śnieg – a on na jednośladzie. Widać, że jazda rowerem sprawia mu przyjemność. I powiem wprost – widzę również same plusy w tym. I szczerze zachęcam do spędzenia niedzielnego dnia – wraz z rodziną na wycieczce rowerowej – niż na oglądaniu nudnych filmów w TV, czy na DVD.

Powracając do tematów rowerów treningowych – na co należy zwrócić uwagę przy zakupie takowego. Przede wszystkim dobrze by było gdyby rower – był dostosowany do naszych wymogów. Do tego zwróćmy uwagę, w jakim okresie go chcemy używać, jeśli tylko w okresie zimowym – kupmy tańszy – mowa o rowerze stacjonarnym. Na okres wiosenno – letni można by się pokusić o rower do jazdy po mieście (przy tym to będzie mnóstwo kombinacji).

---

HellHound.pl - najlepszy sprzet fitness i siłowy


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dziecko i rowerek - skuteczna metoda nauki jazdy bez kija i bocznych kółek.

Autorem artykułu jest Marek Lewandowski



Mój najstarszy syn zaczął jeździć samodzielnie na rowerze mając 5 lat i 2 miesiące, córka w wieku 4 lat i 2 miesięcy, a najmłodszy syn miał zaledwie 3 lata i 8 miesięcy.
Czy to wina najstarszego syna, że uczył się tak długo? Nie - to wina nauczyciela.
Mój najstarszy syn zaczął jeździć samodzielnie na rowerze mając 5 lat i 2 miesiące, córka w wieku 4 lat i 2 miesięcy, a najmłodszy syn miał zaledwie 3 lata i 8 miesięcy (2 m-ce później jeździł już na rowerze z kołami 16" - musiałem tylko przerobić ramę).

Czy to wina najstarszego syna, że uczył się tak długo? Nie - warunkiem nie jest wiek dziecka, tylko jego wzrost i umiejętności nauczyciela, który powinien odpowiednio przygotować rower.
5 lat uczyłem się: jak uczyć dzieci jazdy na rowerach.
Tą wiedzą chciałem podzielić się, bo mi już chyba się nie przyda (żona uważa, że 3 dzieci nam wystarczy).

Etap I - "motor":
- odkręcamy lewą korbę z pedałem
- odkręcamy prawy pedał i blokujemy korbę (np.: przywiązujemy sznurkiem do ramy)
- siodełko obniżamy na tyle, by dziecko siedząc na rowerku, pewnie stało obiema nogami na ziemi
- blokujemy kierownicę (np.: przywiązujemy sznurkiem rączki do złączenia ramy z siodełkiem), tak by skręt był możliwy o ok. 15 stopni

Na tak przygotowanym sprzęcie dziecko na początku po prostu "idzie" i uczy się utrzymywać równowagę.
Nie przeszkadzają mu pedały, a zblokowana kierownica nie "ucieka".
Pamiętajmy, że dziecko praktycznie nie ma hamulców, więc zjazdy tylko z lekkich górek.
Gdy nasza pociecha zaczyna poprostu "sunąć" i trudno ją dogonić, to znak, że przyszedł czas na "utrudnienie".


Etap II - "hulajnoga":
- przykręcamy prawy pedał
- podnosimy siodełko na tyle, by dziecko z siodełka sięgało tylko palcami nóg, natomiast stojąc mocno na lewaj nodze mogło stanąć na prawym pedałku
- można lekko zwiększyć skręt kierownicy

Na tak przygotowanym rowerze dziecko uczy się sztuki ruszania z siodełka.
Na początku zalecam zjazdy z lekkich wzniesień, pamiętając, że rower dalej nie ma hamulców.
Gdy nasza pociech zaczyna szaleć i jeździć z nogami podniesionymi do góry, to najwyższy czas na naukę tego, co zwykle najtrudniejsze: bezpieczne zatrzymanie.


Etap III - "hamulce":
- przykręcamy lewy pedał
- siodełko ustawiamy w połowie wysokości z etapów I i II
- odwracamy rower do góry kołami i pokazujemy dziecku, że kręcąc pedałami w jedną stronę rozpędzamy koło, a w drugą hamujemy (niech dziecko przez kilka dobrych minut pobawi się w ten sposób - będzie później mniej siniaków)

Dzieci dość chętnie bawiły się w rozpędzanie koła.
Kiedy nauczymy dziecko łagodnego hamowania (bo gwałtownego nauczy się samo) można przejść do kolejnego etapu
.

Etap IV - "rower":
- nie zalecałbym jeszcze zdejmowania blokady kierownicy, ale można trochę ją zluzować
- zakładamy obuwie sportowe
- bierzemy głęboki wdech i gonimy naszą pociechę, bo o ile do "startu" nas nie potrzebuje, to "lądowanie" może być nieprzyjemne

Po przebiegnięciu kilku kilometrów, stwierdzimy z satysfakcją, że nasza pociecha jest już prawie rowerzystą.
Pozostaje nam tylko zdjąć blokadę kierownicy i uczyć dziecko zasad ruchu drogowego
.

Nazwy etapów wymyśliły dzieci. Najmniejszy rower jaki mamy (na kołach 12") do dziś często zmontowany jest na "motor".
Zamiast blokowania kierownicy i prawej korby przy pomocy sznurków można zrobić bardziej zmyślne i funkcjonalne blokady (tak też i ja zrobiłem), ale metoda "sznurkowa" jest równie skuteczna, a co najważniejsze prosta.

Zachęcam do sprawdzenia metody. Zabawa z kijem i bocznymi kółkami powinna odejść do lamusa. Mam nadzieję, że wyniki moich eksperymentów przydadzą się komuś.
---

AgroEkoOptymalista - Marek Lewandowski

Sport to zdrowie

Autorem artykułu jest Grzegorz Malinowski



Sport i rekreacja przyczyniają się do poprawy zdrowia, a także odgrywają ważną rolę społeczną i edukacyjną. Nie ma potrzeby tłumaczyć, że ważną częścią naszego życia jest ruch, sport, aktywność fizyczna.
Sport i rekreacja przyczyniają się do poprawy zdrowia, a także odgrywają ważną rolę społeczną i edukacyjną. Nie ma potrzeby tłumaczyć, że ważną częścią naszego życia jest ruch, sport, aktywność fizyczna. Słyszy się o tym z radia, telewizji, w niemal każdym kobiecym czasopiśmie znaleźć można jakiś zestaw ćwiczeń.

Konieczne jest uzmysłowić sobie, że odpoczynek wcale nie musi polegać na leżeniu przed telewizorem albo czytaniu książki w hamaku. Oczywiście należy sobie czasami pozwolić na bierny relaks, jednak znacznie bardziej wskazany jest tzw. aktywny wypoczynek który korzystnie wpłynie na nasze zdrowie i samopoczucie.

Każda osoba nawet najbardziej niechętna aktywności ruchowej ma jednak jakiś sport, który lubi. Może to być bieganie, jazda rowerem, badminton, tenis, jeżdżenie na rolkach, pływanie, … przykładów można podawać wiele. Warto dodać, że jeśli poruszamy się na świeżym powietrzu ma to wręcz zbawienny wpływ dla naszego organizmu, przede wszystkim pomaga dotlenić mózg i w efekcie ułatwia koncentrację i zdolność pamiętania. Każdy więc powinien odnaleźć coś dla siebie i nie pozwalać fałdkom tłuszczu odkładać się a swoim mięśniom zanikać.

Sport to najprostszy i najtańszy sposób zapobiegania wielu schorzeniom – lepiej zapobiegać niż leczyć. Lekarze ostrzegają, że obecny tryb życia ("siedząca" praca, spędzanie wolnego czasu przed telewizorem lub komputerem, ogólny brak ruchu) w sposób negatywny wpływa nie tylko na samopoczucie, ale przede wszystkim na zdrowie ludzi. Ćwicząc, sprawiamy, że nasze życie staje się lepsze, zdrowsze bo lepszy staje się nasz organizm. Najistotniejsze zmiany pod wpływem aktywności fizycznej, uprawiania sportu zachodzą w czynnościach układu oddechowego, krążenia, mechanizmach kontroli metabolizmu oraz mięśniach szkieletowych. Trening - zwłaszcza aerobikowy - powoduje, że zwiększa się pojemność życiowa płuc, wzrasta maksymalna wentylacja, więcej tlenu z powietrza w trakcie oddychania przenika do krwiobiegu.

Przykłady można mnożyć i podawać na potwierdzenie faktu „Sport to zdrowie”.

Nawet Unia Europejska aktywnie propaguje uprawianie sportu. Wspólnota zamierza umacniać europejski wymiar sportu i rekreacji. Przygotowanie odpowiednich warunków dla sportu i rekreacji ma przyczynić się do zmniejszenia liczby wypadków i obrażeń. Propagowanie sportu, aktywności fizycznej i zapobieganie urazom są głównymi celami wielu projektów finansowanych przez Unię Europejską i wspieranych w ramach programu zdrowia publicznego (2003-2008). Dla poprawy bezpieczeństwa uprawiania sportu Unia wspiera na poziomie europejskim wspólne działania podejmowane przez organy krajowe i związki sportowe.



---

katalog sportowy http://www.sportowe24h.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bułgaria na rowerze

Bułgaria na rowerze

Autorem artykułu jest Krzysztof Florek



Niezależnie od tego czy jesteś początkującym rowerzystą czy doświadczonym entuzjastą, Bułgaria ma naprawdę wiele do zaoferowania. Tutejsze zróżnicowane tereny i dziewicze wiejskie krajobrazy to idealne miejsce na rowerowe wycieczki.

Początkujący pokochają niemal całkowity brak ruchu na drugorzędnych drogach. Generalnie ruch drogowy w Bułgarii jest nieporównywalnie mniejszy niż w Polsce i może naprawdę miło zaskoczyć. Wiele osób zrezygnowało z jazdy na rowerze po Polskich drogach, ponieważ jest to zwyczajnie zbyt niebezpieczne i całkiem nieprzyjemne. Jednak Bułgaria to miejsce gdzie można odkryć radość z jazdy na dwóch kółkach na nowo, zwłaszcza jeżdżąc po drogach pomiędzy mniejszymi miejscowościami, na których jest bezpiecznie i można rozwinąć niezłą prędkość. Bułgarscy kierowcy co prawda nie cieszą się najlepszą opinią, ale z dala od głównych dróg sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dają oni rowerzystom więcej miejsca i zwracają na nich baczniejszą uwagę niż w wielu innych krajach. Na dziury trzeba tu uważać tak jak i w Polsce, ale jadąc minimalnie wolniej, unikniemy większości z nich. Nie ma nic piękniejszego niż podziwianie Bułgarii z siodełka roweru. Tylko w ten sposób można naprawdę poczuć ten kraj i wszycy amatorzy dwóch kółek naprawdę powinni się poważnie zastanowić czy już dziś nie wpisać w wyszukiwarkę Bułgaria wczasy i poszukać oferty dla siebie.

Rowerzyści będą tutaj zachwyceni absolutną wolnością- żadnych płotów lub zakazów wjazdu, można jechać gdzie tylko droga prowadzi, niezależnie od tego czy jest to szlak wypasania owiec czy ścieżka piesza, jeśli tylko dasz radę, możesz nią jechać. Piesze wędrówki były bardzo popularne w czasach komunizmu, dlatego jest tu wiele dobrze oznakowanych szlaków. Wędrowców jest teraz zdecydowanie mniej, więc przyszedł czas na rowerzystów. Ponieważ Bułgaria posiada bardzo zróżnicowane krajobrazy, każdy znajdzie tu coś odpowiedniego dla swoich umiejętności. Otwiera się też wiele nowych ‘eko-szlaków" doskonałych dla rowerzystów i często położonych w naprawdę pięknych miejscach. Jazda na rowerze po Bułgarii niezależnie od pory roku daje poczucie totalnej wolności i pozwala na chwilę zostać samemu ze swoimi myślami. Piękne szlaki wśród lasów, które wiją się między drzewami spodobają się każdemu, niezależnie od wieku, ponieważ można nimi jechać z taką prędkością z jaką tylko ma się na to ochotę. Są one idealne także na rowerowe wycieczki rodzinne zarówno dla sześcioletniego wnuka jak sześćdziesięcioletniego dziadka.

Osoby, które na rowerze lubią tylko zjeżdżać z góry, również nie będą zawiedzione, ponieważ wiele wyciągów w bułgarskich górach działa także latem, pozwalając zabrać rower ze sobą. Można więc zjeżdżać z samej góry z szaleńczą prędkością 100km/h albo sunąć powoli po wyznaczonych szlakach. Szczególnie dobrym miejscem do kolarstwa górskiego jest góra Vitosha wznosząca się na granicy stolicy Bułgarii, Sofii. Jazda na rowerach górskich staje się tu coraz bardziej popularna i pojawiły się już firmy, które organizują grupowe wyjazdy rowerowe. Również sklepy rowerowe wyrastają jak grzyby po deszczu, a w Sofii powstały już nawet pierwsze ścieżki rowerowe!

Do zobaczenia w Bułgarii i niech wiatr zawsze wieje wam w plecy...

---

WakacyjnyWynajem.pl - tanie wczasy


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl