niedziela, 5 grudnia 2010

Z przymróżeniem oka - cz.I

Dla amatorów ołowianego poczucia humoru – część I

Różni są ludzie, różne ich charaktery i charakterki. Różne są rowery: jednokołowe, wielokołowe, górskie, szosowe, treningowe, stacjonarne, popsute, naprawione, za duże, nieużywane, produkowane, sprzedane, reklamowane, za drogie, jadące jeden za drugim, pędzące z góry, prowadzone pod górę, skradzione, bez siodełka, wystające z wody, wodne, podwodne… nie, tu się zagalopowałem, raczej jeszcze takich nie ma! Lecz bez wątpienia nie pomylę się wymieniając dalej rowery policyjne, straży miejskiej, torowe, z przerzutkami, z hamulcami ( bardzo wskazane ), jeszcze naprawiane ( wcześniej wspomniałem o już naprawionych), lekkie, w sam raz i za ciężkie, zielone, czerwone, importowane, eksportowane, przemycone, zabłocone, pordzewiałe.
Literatura z lat słusznie minionych dostarcza wiedzy o rowerach niedostępnych w ogóle, nieobecnych w sprzedaży, także komunijnych, składakach i Ukrainach. Nie możemy zapomnieć o wcześniejszych rowerach drewnianych, bez łańcucha, bez pedałów, bez świateł i bez karty rowerowej. Ba! Warto też wiedzieć, że były też czasy gdy rowerów nie było w ogóle! Brrr!!!
Dożyliśmy na szczęście takich czasów, że spotykamy rowery jadące z naprzeciwka, pod wiaduktem, czekające przed barem piwnym, odpoczywające kołami do góry jak i leżące czy to na własnym boku czy na boku drogi ( choć zdarza się że i na niej samej).


Źródła zbliżone do dobrze poinformowanych donoszą o rowerach odrzutowych ( to nie żart – opowiem o tym innym razem), przyszłość ma przynieść modele poruszające się w poprzek i z wykorzystaniem siły kinetycznej będącej ubocznym produktem nadmiernej potliwości rowerzysty ( im większa potliwość, tym większa kinetyka dodatkowo wspomagająca siłę napędową). Aspekt futurologii rozwinę w innych częściach DLA AMATORÓW OŁOWIANEGO POCZUCIA HUMORU skupiając się dziś na stanie aktualnym i jak najbardziej rzeczywistym.
Zakładam, że czytającym artykuł nieobce są rowery uczestniczące w kraksach jak i je unikające. Wśród tych pierwszych spotykamy wychodzące bez szwanku jak i powiększające zasoby surowców wtórnych. Nie tylko w powyższych ( kraksy) sytuacjach widywane są rowery zwalniające, hamujące, przyspieszające, z przebitymi oponami i dętkami, chcącymi i mogącymi dalej jechać – a kolarz nie chce!
Są rowery sprezentowane ( wujek, ciocia), kupione ( wujek, ciocia), nie kupione (znowu wujek i ciocia). Są rowery śnione ( często) i wyśnione ( rzadko). Są rowery widziane z podwórka czy balkonu. Są jadące na dachach samochodów jak i w toaletach wagonów PKP.
Matka Ziemia znosi rowery stalowe, aluminiowe, karbonowe, napompowane, z kluczami zapasowymi i bez nich, jadące po terenie zabudowanym, lesie, bezdrożach i nie wiadomo gdzie i po co. Są rowery startujące w wyścigach, maratonach, uczestniczące w wycieczkach, rajdach, dostarczające listy i paczki, uciekające przed psami a niekiedy i widłami.
Znam rowery niekompletne ( brak szprychy), przeładowane ( dwóch i więcej pasażerów + kierowca), niepraktyczne ( zbudowane z zapałek), z reklam, z opowieści i z autopsji. Są też zaśnieżone, oblodzone, zapiaszczone, z pochylonym rowerzystą, z wyprostowanym rowerzystą, przejeżdżające na czerwonym świetle, trzymające się kupy ((jakkolwiek by to nie rozumieć), stojące na starcie, jadące na trasie, stojące na mecie i dostępne w necie.

cdn.
Grzegorz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz